| Terminarz | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Grupy | Statystyki | Rejestracja | Zaloguj |

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Zion
2024-03-02, 23:38
T19 GAME 52/53/54 - DET:EDM / DET:VAN / DET:CGY
Autor Wiadomość
Zion 
Administrator
RedWings.pl


Ulubiony Zawodnik: Cossa, Augustine
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 36
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 5096
Skąd: Łaziska Górne - 7250 km od LCA
Wysłany: 2024-02-10, 21:56   T19 GAME 52/53/54 - DET:EDM / DET:VAN / DET:CGY


TYDZIEŃ 19



GAME 52 - 13.02.2024 - Wtorek - 9:00 pm (3:00)

DETROIT RED WINGS 4:8 EDMONTON OILERS


Edmonton - Rogers Place



GAME 53 - 15.02.2024 - Czwartek - 10:00 pm (4:00)

DETROIT RED WINGS 1:4 VANCOUVER CANUCKS


Vancouver - Rogers Arena



GAME 54 - 17.02.2024 - Sobota - 4:00 pm (22:00)

DETROIT RED WINGS 5:0 CALGARY FLAMES


Calgary - Scotiabank Saddledome



Bilans tygodnia: 1-2-0 (28-20-6)

Gracz tygodnia: James Reimer
_________________

 
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3684
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-02-12, 21:20   

Niedziela oraz poniedziałek, były dniami z zajęciami na lodzie, nim ekipa wyleci w podróż po Kanadzie. Wczoraj wszystkie nazwiska były do dyspozycji, więc nie dziwi fakt, iż kadrowo nic nie uległo zmianie.

Proponowane formacje z niedzieli:

DeBrincat-Larkin-Raymond
Perron-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Fabbri-Veleno-Sprong
Kostin(extra)

Walman-Seider
Chiarot-Petry
Määttä-Gostisbehere
Holl(extra)

Lyon/Husso/Reimer




Z kolei dziś. Zabrakło na treningu Fabbriego. I z tego co raportowano. Nie poleci on z drużyną do Edmonton. Z powodu spraw osobistych. Natomiast Lalonde wspomniał, że w czwartek powinien, już być do dyspozycji, gdy ekipa zagości w Vancouver. Podobno sztab jeszcze nie zdecydował kto wystąpi między słupkami.

Proponowane formacje z poniedziałku:

DeBrincat-Larkin-Raymond
Perron-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Kostin-Veleno-Sprong

Walman-Seider
Chiarot-Petry
Määttä-Gostisbehere
Holl(extra)

Lyon/Husso/Reimer


PP units:
1. Larkin/Compher (switching net front/bumper), Perron-Raymond (flanks), Gostisbehere (point)
2. Veleno (net front), Sprong (bumper), DeBrincat-Kane (flanks), Seider (point)


 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3684
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-02-14, 16:55   

Człowiek relacjonował na bieżąco przetasowania kadrowe. I nie było niczym odkrywczym, gdy sztab zadecydował, że Husso po prawie dwóch miesiącach. Powróci między słupki podczas meczowej akcji. Poniżej postaram się opisać, czy była to, odpowiednia decyzja. ;)

Wyjściowy skład:

DeBrincat-Larkin-Raymond
Perron-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Kostin-Veleno-Sprong

Walman-Seider
Chiarot-Petry
Määttä-Gostisbehere

Husso
Lyon


Husso od początku został wrzucony, na głęboką wodę. Nie było jednak tak, że Skrzydła z kolei nie starały się zatrudniać Skinnera. Generalnie kilka pierwszych minut. Bez kompleksów z obu stron. Dla mnie przez dość długi okres. To bramkarze byli bohaterami. Jeśli ktoś oglądał. Będzie wiedział o czym piszę. Dopiero, gdy goście zostali zamknięci we własnej strefie obronnej. Draisaitl strzelił swoją popisówkę, gdy mowa o kontroli krążka, pomysłowości oraz wykończeniu. Przy okazji Husso ponownie doznał urazu. Nie potrzebował pomocy, przy opuszczaniu lodu, ale jak stał przy łąwce rezerwowych Skrzydeł. Coś ewidentnie było na rzeczy. Więc pograł całe 8 minut i 48 sekund. Lyon, po prostu musiał go zastąpić. To co rzucało się w oczy. Drużyna z Detroit musiała mocno i często pracować kijami blokując lub trącając gumę w destrukcji. To jednak nie pomogło na niecałe 9 minut przed końcem pierwszej tercji. Ceci uderzył spod niebieskiej, a Nugent-Hopkins, minimalnie zmienił tor lotu krążka. Tak się na początku wydawało. Powtórki pokazały, że było to pierwsze trafienie w sezonie 30-letniego obrońcy. 2-0 dla Nafciarzy i zaczynało się robić nieciekawie. Niemniej drużyna z Detroit, nie zamierzała się poddawać. Próbowali przenieść ciężar gry do strefy rywala i przyniosło to efekty. Choćby w postaci odgwizdanej kary dla Draisaitla. A następnie koguta zapalonego przez DeBrincata. O to kontaktowe trafienie. Ożywiło jeszcze bardziej ataki Skrzydeł. Swoją szansę w końcówce miał np. Raymond.

Na początku drugiej odsłony. Larkin nieco przekombinował, a właściwie zamiast szukać okazji do podania. Sam mógł próbować przechytrzyć Skinnera. Trudno. Wówczas pozostawało jeszcze mnóstwo czasu, na odrobienie reszty strat. Nim przeskoczyła 5 minuta Kane, miał swój moment, którego nie wykorzystał. Następnie Rasmussen, później Määttä. Ale Skinner był na posterunku. Kolejne okazje wywalczył sobie także DeBrincat. Jednak w połowie tercji oraz meczu. Wynik stał w miejscu. Do chwili, gdy struktura defensywna Skrzydeł się posypała. Bouchard przez nikogo nie pilnowany, a obsłużony idealnie przez Nugent-Hopkinsa. Bez większego problemu pokonał Lyona. 3-1 dla gospodarzy. I goście ponownie zabrali się do mozolnej pracy. Wydatnie pomogła w tym kara mniejsza dla Gagnera. Gdyż Veleno potrzebował tylko kilku sekund, aby wreszcie dobić przemieszczający się na małej przestrzeni krążek. To oznaczało, że Skrzydła potrafiły wykorzystać drugi okres gry w liczebnej przewadze. A więc byli w tym względzie bezbłędni. W między czasie Sprong dostał łopatką kija po twarzy. Właśnie od Veleno. Ferwor walki. To się zdarza. Najważniejsze, że podopieczni Lalonde'a. Naprawdę próbowali pójść za ciosem. Taki Perron, czy po raz kolejny DeBrincat. Niestety szczęście było po stronie Skinnera. A okazji nie brakowało, ponieważ graczom Skrzydeł udawało się nie raz wyłuskiwać krążek od niefrasobliwych Nafciarzy. Całość tego czasu spędzanego w strefie obronnej drużyny z Edmonton. W końcu zaprocentowała, gdy Kane, na 5:30 przed zjazdem do szatni. Przy tym trafieniu popracowała cała druga formacja. Wykończył co trzeba. 3-3, remis! To sprawiło, że do 40 minuty było nie mniej ciekawie. Szczególnie w w momencie, gdy Lyon został staranowany. Przez Hymana oraz Walmana.

Pierwsza minuta trzeciej tercji nie ułożyła się po myśli Skrzydeł, a konkretnie Seidera. 22-letni Niemiec dał sobie odebrać krążek przez McDavida, a ten poszukał podaniem Boucharda. Obrońca oddał strzał. Obroniony następnie przez Lyona. Ale przy ekwilibrystycznej dobitce młodego Holloway'a. Nie miał już zbyt dużo do powiedzenia. Podobnie, jak reszta partnerów próbująca przeszkodzić temu młokosowi. Ech... Nie ma się więc co dziwić, że to, gospodarze poczuli krew. Długo nie trzeba było czekać i tą desperację po stronie gości Skarcił nie kto inny, jak Nugent-Hopkins. Czyli w ciągu 2 minut i 43 sekund. Nafciarze wrócili na wyraźne. Dwubramkowe prowadzenie. Do tego fizycznie ucierpiał Kostin, który oprócz twardej gry rywali. Dostał jeszcze mocno wystrzeloną gumą przez Petry'ego. No nic się nie układało. Ponadto Skinner był, jak ściana, a czas zaczął mocno uciekać. Bardzo mocno, gdyż atakom gości brakowało dokładności, a podopieczni Knoblaucha. Nawet optycznie kontrolowali przebieg gry. No może do czasu kary odgwizdanej dla Ekholma. Przy czym tym razem, już nie było widać takiego pazura. Skrzydła zmarnowały ten prezent od sędziów. I na 7:35 przed końcową syreną. Miały coraz mniejsze szanse choćby, na zmniejszenie prowadzenia rywali. Z resztą o czym tutaj pisać. Kilkanaście sekund później. Formacja McDavida. Wręcz ośmieszyła defensywę Skrzydeł, na czele z Chiarotem, a w konsekwencji i Lyonem. 6-3 dla Nafciarzy. Było po temacie. Tym bardziej, że McDavid nie przestawał czarować. Asysta do "ichniego" Kane'a. Niesamowita. 7-3 dla gospodarzy. Pogrom. I gdy wydawało się, że będzie jeszcze gorzej. Na 4:50 przed finalną syreną. Perron pokazał wreszcie za co dostaje pieniądze. Przekierował gumę wystrzeloną przez Chiarota. Na tablicy wyników 7-4, czyli statystyczna sieczka. A po nie słabnących popisach McDavida i szczęśliwym wykończeniu autorstwa Nugent-Hopkinsa. Prowadzenie i tak się podwoiło. Wówczas było już 8-4!. Masakra.

Podsumowując:

Z tej karuzeli bramkarskiej, która minionej nocy pojawiła się na lodzie. Mimo, że żaden z nich nie był perfekcyjny. A ogólnie bramek padło całkiem sporo. Najlepiej spisał się Skinner, co nie wystawia najlepszego świadectwa ekipie z Detroit. Po takim laniu. Można napisać tylko jedno. Skrzydła do roboty! :P



Pomeczowe multimedia:



 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3684
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-02-16, 12:10   



Jak wiadomo właściwie nie trenują podczas serii wyjazdowych. Dlatego powyżej wstawiam materiał z porannego rozruchu. Lalonde stwierdził, że status Husso to, week-to-week. Czyli ponownie większość pracy będzie na barkach Lyona oraz sporadycznie Reimera. Fabbriemu urodziła się córeczka, a nie chciał o tym rozgłaszać. I ma dołączyć do ekipy dopiero w Calgary. Trudno. Są ważniejsze sprawy. Gratulacje. Można się też było domyślić, że Rasmussen dostanie swoje honory w rodzinnym mieście (alternatywny Kapitan). ;)

Wyjściowy skład:

DeBrincat-Larkin-Raymond
Perron-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Kostin-Veleno-Sprong

Walman-Seider
Chiarot-Petry
Määttä-Gostisbehere

Lyon
Reimer


Choć Lyon, musiał się mieć na baczności. To Orki, jako pierwsze złapały karę, a co za tym idzie. Iskierka nadziei na obiecujący początek. Była po stronie Skrzydeł. Jednak zbyt duża liczba niedokładności, nieporozumień i braku zdecydowania. Sprawiły, że gospodarze dali sobie radę. Dopiero chwilę później. Compher obił jeden ze słupków. Optycznie goście mieli więcej z gry. Z drugiej strony postraszył min. Boeser. Ale wrotki odpiął dopiero J.T. Miller, który pięknym strzałem pocelował zasłoniętego Lyona i skorzystał z lapsusu defensywnego jednego z obrońców. Nonszalancki Petry i wiadomo, jak to się kończy. Z resztą Orki zupełnie, jakby wiedziały, że trzeba być cierpliwym. Skorzystał z tego choćby Lindholm, który błysnął snajpersko. Bezradny Lyon. 2-0 dla drużyny z Vancouver. To dobre samopoczucie. Przerwała na niecałe 8 minut przed końcem. Gwizdek dotyczący Cole'a. Drużyna z Detroit, mogła więc odetchnąć. Połowicznie, gdyż znowu wykazali się nieporadnością, a mało brakowało. By zapomnieli, że kara rywala w końcu się skończy. Ostatnie 5 minut nowe próby z obu stron, aby się czymś zaskoczyć. Niemniej pełny komfort pozostawał po stronie Orek. A odmiennej opinii nie mógł wyrazić choćby Chiarot, który dostał krążkiem w szkoło chroniące oczodoły i twarz. Powracający do składu Zadorow zarobił kare nieco później. Co kompletnie nie było związane z powyższą sytuacją. Wynik się jednak nie zmienił.

W drugiej odsłonie. Ten schemat się nie zmienił. A przynajmniej na początku. Lyon nadal pracował ciężej, niż Demko. Co więcej Petry, popisał się jeszcze większą głupotą. Do tego polała się krew. Więc sędziowie ze spokojem odgwizdali mu 4 minuty w boksie. Decyzja została zmieniona, na inny wymiar kary. Ale jego partnerzy i tak nie mieli wyjścia, jak próbować się obronić. Zegar tykał, a Larkinowi się upiekło. To podcinanie Hughesa. Generalnie całość udało się wybronić, więc cień nadziei powrócił. Nieco później. Całą sekwencję próbował wykończyć Sprong. Ale czegoś zabrakło podczas oddawania strzału, a Demko szybko się zorientował. Tak więc w okolicach połowy meczu. Utrzymywało się to dwubramkowe prowadzenie gospodarzy. Z resztą kilka kolejnych minut. Obyło się bez gwizdka. Co było całkiem przyjemne dla oka. Inna sprawa, że nie przybliżało to Skrzydeł do pokonania Demko. Wręcz przeciwnie. Zadorow pokazał, że potrafi korzystać z tłumu przed bramką. 3-0 dla Orek. I na niecałe 7 minut przed gwizdkiem na przerwę. Zrobiło się dość ponuro. Sytuację rozjaśnił Compher, który znalazł się tam, gdzie trzeba. I wpakował gumę w okienko bramki. Tuż obok pozbawionego kija Demko. Okazało się więc, że można. Był też taki moment, gdy to, Skrzydła mocniej przycisnęły. Do 40 minuty wyglądało to tak, jakby zanosiło się na kolejny powrót do meczu.

Trzecia tercja niemal rozpoczęła się od przewagi liczebnej Skrzydeł. Ale minionej nocy. Nie był to, atut. To co z krążkiem robił Kane. Było widowiskowe, ale brakowało finalnego akcentu. W każdym razie trzeba oddać gościom, że się nie poddawali. Tempo było spore. Człowiek trzymał kciuki, gdyż gospodarze nie potrafili powstrzymać się od łapania kolejnych kar. Co mimo wszystko. Dawało jakąś nadzieję. Niestety Demko wyrósł na ogromnego bohatera. Tak to wyglądało w połowie ostatniej odsłony. Można wręcz napisać, że pomimo wielu prób. Żaden dodatkowy krążek, nie chciał go minąć. Za to piekielną kontrę wyprowadziły Orki. Z guma na łopatce kija pognał przed siebie Pettersson. Dołączył Höglander, a swoje starania pokazał także Lindholm, który po raz drugi pokonał Lyona. Zrobiło się więc: 4-1, na 7 minut przed końcową syreną. I patrząc na to, jak nadal zachowywał się między słupkami Demko. Należało się raczej pozbyć resztek nadziei. W graczach się gotowało. To głownie dlatego Walman po przepychance z Suterem. Musiał usiąść na ławce kar. Lalonde nie tracił zbyt wiele czasu. Po wskoczeniu do strefy obronnej Orek. Szybko ściągnął Lyona. Skrzydła desperacko próbowały wypracować sobie dobrą sytuację. Śmiesznie było w momencie, gdy Pettersson, na spółkę z Lindholmem przekombinowali. Ten pierwszy chciał ostatecznie oddać gumę temu drugiemu, aby stuknął hat-tricka. Nic z tego. Po stronie gospodarzy blisko zdobycia bramki byli min. Demko, czy Garland. Taki Boeser trafił ze spalonego, więc sędziowie nie mogli uznać tej bramki. Później Lyon, ponownie pojawił się we własnej bramce, a obie ekipy bez większego zaangażowania. Dograły kilkanaście ostatnich sekund.

Podsumowując:

Ta wycieczka po Kanadzie. Pięknie pokazuje słabości ekipy Lalonde'a. Plus wystawia na próbę graczy, którzy nie sprawdzają się na tym poziomie. Wiadomo do kogo piję. Petry to, już naprawdę nie jest obrońca na dzisiejszą NHL. A taki Edvinsson, wciąż kultywuje swój czas w AHL. Może, już pora na odważne decyzje ze strony kierownictwa.

By the way... Compher złamał swój indywidualny milestone.



Pomeczowe multimedia:



 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3684
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-02-17, 12:00   



A więc tak. Fabbri w dobrym humorze. I zasilił w końcu swoją ekipę. Sztab zdecydował, że dziś między słupkami wystąpi Reimer. Z resztą to, można szybko wywnioskować z materiału powyżej. Jak wiadomo. 35-letni Kanadyjczyk sezon, jako całość ma słabiutki, ale w swoim ostatnim meczu. Bronił na poziomie. Mam na myśli ten pełny występ przeciwko :tor: , nieco ponad miesiąc temu, A nie tą bezbłędną jedną tercję przeciwko :dal: , półtora tygodnia później. Lyon, wręcz powinien odpocząć. Tym bardziej, że podczas tej serii wyjazdowej. Zdecydowanie nie był, aż tak skuteczny. Wracając do ofensywy. Sądzę, że odd men out, będzie jednak Kostin. W defensywie nie spodziewam się zmian, choć na parę Chiarot/Petry, nie mogę już patrzeć. Czy to, naprawdę takie trudne. Wyjebać tego drugiego ze składu, na długo, a pierwszemu dać innego partnera.
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3684
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-02-18, 15:56   

Sytuacja kadrowa została wyjaśniona powyżej. Przypomnę tylko, że swoją ogromną szansę dostał Reimer, a wyczekiwany powrót do składu zaliczył Fabbri. Sztab pomieszał nieco w formacjach. Co było koniecznością z uwagi, na ostatnią formę. Tak Larkin, jak i Compher dostali inny zestaw graczy na piórkach. Veleno awansował do trzeciej, a Kostin znalazł się poza składem.

Wyjściowy skład:

Rasmussen-Larkin-Kane
DeBrincat-Compher-Raymond
Veleno-Copp-Perron
Fabbri-Fischer-Sprong

Walman-Seider
Chiarot-Petry
Määttä-Gostisbehere

Reimer
Lyon


Często dzielę mecz w opisach na pewne segmenty. Tutaj w pierwszych pięciu minutach. Nie mogłem się przyczepić choćby do Reimera. Podobnie, jak do ogólnego tempa gry. Gospodarze optycznie dominowali, ale goście nie wyglądali, na zagubionych. Popracowała nawet ta nowa czwarta formacja. A Fischer był blisko zaskoczenia Markstroma. Właściwie pierwsze 10 minut, przebiegło w podobnej atmosferze. Skrzydła próbowały kontrować, a Płomienie naciskały. Swoje okazje mieli Seider, czy DeBrincat. I to w jednej sekwencji. Po drugiej stronie min. Huberdeau postraszył Reimera. Później Kuzmenko. Długo trzeba było czekać, na jakiś impuls. Okazał się nim kara, którą zainkasował Zary. A wykończeniem szybka akcja po gwizdku. Fabbri wygrał wznowienie, guma wylądowała u Seidera, a następnie powędrowała w stronę szykującego się Kane'a. Ten huknął perfekcyjnie i niespodziewanie goście objęli prowadzenie! Okazało się, że to, nie koniec. Błysnęła formacja Comphera, który sfinalizował własne starania, jak również Raymonda oraz DeBrincata. Tak więc, na tablicy wyników zagościło przyjemne dla oka: 2-0 dla Skrzydeł! Końcówka to upust emocji. Zary poczęstował Rasmussena tym, za co powinien siedzieć na ławce kar. Oczywiście Rasmussen dostał karę, gdy się odwinął. Na szczęście sędziowie nie oszczędzali Pospisila, który z kolei wszedł w sytuację, jak kolejna strona. Gdy zrobiło się luźniej na lodzie. Goście zmarnowali przynajmniej jedną wysmienitą okazję. DeBrincat próbował wykorzystać obecność Petry'ego pod bramką Markstroma. Bezskutecznie. Co się dziwić. Jak na tramwajarza przystało. Nie wiedział, jak ma wykończyć akcję z poza strefy komfortu.

Po powrocie obu stron do pełnych sił. Widać było zaciekłość w atakach Płomieni. Przyśpieszyli grę i Chiarot zarobił niepotrzebną karę. Tak więc uwaga skupiła się ponownie na Reimerze. A ten był jak ściana. Pomimo błędów w kryciu swoich partnerów. Udało się przetrwać ten 2 minutowy okres. A gdy mijała 4 minuta. Wynik, nadal był bardzo korzystny. Veleno oraz Pachal zostali wysłani do boksu kar. Po tym, jak starli się przy pleksie. Jeszcze więcej miejsca na lodzie było po dość niefortunnej próbie powstrzymania Larkina, przez Pospisila. Czyli po raz drugi w tym meczu. Była okazja do wyznaczenia nowych granic. DeBrincat ostrzelał słupek. Ale to Kapitan w końcu poszalał tuż przed nosem doświadczonego Szweda, między słupkami Płomieni. 3-2! Z bezbłędnym PP. Co więcej. Przebudzenia ofensywnego doznał także Perron, który jakoś zmieścił krążek obok ramienia Markstroma. Wówczas okazało się, że sztab gospodarzy widział dość. Do bramki wjechał Vladar, który notabene dopiero co wrócił po kontuzji. Za to, Reimer po drugiej stronie. Trzymał mocno fort. Co przy upływającej połowie tercji oraz całego meczu. Nawet imponowało. Skrzydła długo potrafiły utrzymać Płomienie, na dystans. Dopiero kara dla Veleno. Oznaczał, że po raz drugi. Drużyna z Detroit, będzie musiała spiąć tyłki. I tym razem się udało. Reimer trzymał się twardo. A jego partnerzy, bez kompleksów zapuszczali się do strefy obronnej rywala. A przy okazji wyprowadzenia jednej z kontr. Kuzmenko podciał jednego z rywali i nadrzyła się kolejna okazja do skorzystania z niefrasobliwości gospodarzy. Niestety, jedyne czego nie zabrakło to przepychanki. Nie dziwie się Fabbriemu, że nieco się zapomniał. Dostał, aż 4 minuty, gdzie Backlund tylko 2. Czyli liczba graczy na lodzie się wyrównała. Do 40 minuty, żadna z ekip, niczym się już nie zaskoczyła.

Na początku trzeciej tercji w sytuacji sam na sam z Vladarem, znalazł się Rasmussen. Przed zapaleniem koguta powstrzymał go słupek. Za to, Reimer wykazał mnóstwo zimnej krwi. Przy kolejnych sytuacjach podopiecznych Huski. 35-latek przypominał siebie z początku sezonu. Z kolei Płomienie, gdy tylko im nie szło. Dalej łapali minuty karne. Ponownie Pospisil, który faktycznie nie zachował sportowej etykiety. Niestety, nie przyniosło to zmiany wyniku. Następnym graczem, który zaliczył wycieczkę w stylu kilku swoich partnerów, był Zary. Kolejnym nazwiskiem, przed którym otworzyły się podobne drzwi był Seider. Trochę niefortunnie, gdy spoglądało się na tą sytuację. Najważniejsze, że do końca meczu pozostawało 9:30. Po kilku chwilach Veleno zdecydował, że dotrzyma kroku młodszemu koledze. Reimer stawał na głowie i dopiął swego. Żaden krążek go nie minął. Ani wtedy, ani przed upływem regulaminowego czasu gry. Natomiast Raymond przypomniało o sobie w roli snajpera. Przymierzył i pokonał Vladara. 5-0 dla Skrzydeł, na 4:20 przed zjechaniem do szatni. Czas szybko uciekał i u gospodarzy, nie było widać chęci do zrywu. Podopieczni Lalonde'a wreszcie mogli z uśmiechem uściskać się po końcowym gwizdku.

Podsumowując:

Nareszcie coś poukładało się po myśli Skrzydeł. Ja wiem, że Płomienie, nie byli tej klasy rywalem co dwóch poprzednich, ale gdyby nie postawa Reimera (38 obron). Mogło być zupełnie inaczej. A tak, obserwowaliśmy wysoką wygraną. I to do zera. Jest się z czego cieszyć. Dystans do :njd: został utrzymany. I w lepszych nastrojach przyjdzie im wizytować :sea: .

Pomeczowe multimedia:



 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Design by Forum Komputerowe
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 13