| Terminarz | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Grupy | Statystyki | Rejestracja | Zaloguj |

Poprzedni temat «» Następny temat
Gryfy w sezonie 2023/24
Autor Wiadomość
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-03, 23:05   

Moim zdaniem. Czapki z głów przed ekipą pod wodzą Watsona. Mijający tydzień to, dalsze przedłużenie serii punktowej, aż do 18 meczy. Czyli drużyna z Grand Rapids punktowała w każdym ze spotkań. Najpierw dwukrotnie, choć nie bez problemów, pokonała ostatnią w swojej dywizji (także dzięki tym porażkom) ekipę Iowa Wild. Aby minionej nocy polec w dogrywce z będącymi w środku dywizyjnej stawki Rockford Ice Hogs. Część strat do lidera dywizji została jednak odrobiona. Także dzięki ich porażce w trakcie weekendu (dziś grają z Iowa). Obecnie wynosi tylko10 oczek, ale tamtejsza drużyna ma dwa mecze w zanadrzu. Więc :grg: powinni się skupić na sobie. I ciągnąć ten wagon z punktami jak najdłużej.

Dobra. Po kolei. W środę wszystko rozstrzygnął Edvinsson, na 6 sekund przed końcem dogrywki. Ale innym mocnym akcentem była przede wszystkim pierwsza tercja. Najpierw Aston-Reese a po 28 sekundach Kasper. Dali solidne prowadzenie swojej ekipie. Ten mecz był korespondencyjnym pojedynkiem Cossy z Wallstedtem. Jak wspomniałem. Najpierw problemy miał ten drugi, a później ten pierwszy, gdyż goście strzeli bramkę kontaktową jeszcze w pierwszych 20 minutach. W drugiej tercji po dość długim czasie. Ekipa z Iowa dołożyła kolejne trafienie. W trzeciej obyło się bez trafień i potrzebny był dodatkowy czas gry. W dogrywce Gryfy miały nawet przewagę 4-on-3 (PP), ale nie potrafiły jej wykorzystać. Choć szybko po jej zakończeniu w końcu udało się rozprawić z rywalem. I zainkasować dodatkowy punkt.

W piątek na największego bohatera wyrósł Mazur (G+2A). Ale zaczęło się od tego, że to Hutchinson. Został pokonany przez rywala po raz pierwszy. Przy czym Gryfy szybko odpowiedziały, a konkretnie wspomniany Mazur, który pokonał wracającego do bramki Wallstedta. Na nieco ponad 5 minut przed gwizdkiem na przerwę. Kilka chwil później, gdy sędziowie mieli odgwizdać karę dla przyjezdnych. A na lodzie było 6 hokeistów po stronie gospodarzy (nim rywale dotknęli krążka). Söderblom w widowiskowy sposób pokonał swojego krajana. I Gryfy po raz pierwszy objęły prowadzenie. W początkowej fazie drugiej odsłony. Hutchinson dał się oszukać przepuszczając gumę pomiędzy parkanami. Remis. W trzeciej tercji o swoich umiejętnościach przypomniał Berggren. Również znajdując sposób, na swojego rodaka. 10 minut później ofensywnie błysnął Aston-Reese (GWG). Co niemal dopinało końcowy wynik. Bowiem na 39 sekund przed finalną syreną. Goście zmniejszyli jeszcze wymiar porażki.

Teraz słówko o sobocie, gdyż to, był pierwszy raz, gdy Luff. Tak wyraźnie zaznaczył swoją obecność po powrocie (G+A). I to nie tak długo po tym, jak Mazur (G+A) otworzył worek z bramkami. Wykorzystując podanie Czarnika. Cossa wszedł w mecz dość dobrze. W drugiej tercji obserwował, jak Kasper podwyższa wynik, na 3-0. Po świetnej asyście od Berggrena. Niestety, później nie było, już tak kolorowo. W dalszej części to, goście z Rockford wykorzystali liczebną przewagę (4-on-3), łapiąc lekki kontakt. Jakby tego było mało. Po kilku minutach sędziowie trzykrotnie pod rząd gwizdali minuty karne, dla graczy Gryfów. Ale wszystko udało się wybronić. Dopiero, gdy goście zaczęli kontrolować wydarzenia przez większą cześć trzeciej tercji. Strzelając sukcesywnie trzy bramki (w półtorej minuty) i wychodząc, na skromne prowadzenie. Miejscowa ekipa musiała wziąć się w garść. Doświadczony L’Esperance, na 2:41 przed końcową syreną. Wyrównał stan meczu. Drużyna z Rockford dokończyła dzieła w dogrywce. Co oznaczało, że Cossa w ostatnich 10 rozegranych meczach (7-0-3). Nadal nie przegrał w regulaminowym czasie gry. Trudno. Podobno trzecia odsłona była bardzo chaotyczna, a w drugiej skład sędziowski prezentował się mizernie. Co nie zmienia faktu, że Gryfy dały się pokonać. Nawet jeśli w tabeli dopisali kolejny punkcik.

Wybiegając w przyszłość. Już jutro czeka :grg: , wyjazdowe starcie z Cleveland Monsters. Z kolei w piątek podejmą u siebie Chicago Wolves. Kończąc zmagania sobotnim starciem z Milwaukee Admirals (wyjazd), do których przecież nadal mają sporą stratę. Z resztą podobnie, jak w :det: . Kalendarz :grg: przewiduje raczej wyjazdowe potyczki do końca marca.

Środa:



Piątek:



Sobota:

 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-10, 22:00   

To niesamowite, jaką synchronizacją w tym sezonie legitymuje się cała organizacja. W :det: jest kryzys. A na farmie miało miejsce przerwanie serii 18 meczy z przynajmniej punktem i aż trzy porażki. Dwie w czasie regulaminowym i jedna po serii rzutów karnych. W tych pierwszych oglądaliśmy między słupkami Hutchinsona. Z kolei Cossa nie miał sobie prawie nic do zarzucenia. To raczej partnerzy z pola nie potrafili być skuteczniejsi. Także w tym "konkursie". Jakim zawsze są rzuty karne. Kadrowo także było trochę zawirowań. Mianowicie w poniedziałek zabrakło Kaspera (upper-body injury), który na szczęście wrócił w dalszej części tygodnia. Odwrotnie było z Wallinderem, który przez ostatnie dwa dni pauzował z powodu urazu (w jego miejsce Didier). W weekendowych meczach zrozumiała była absencja Berggrena. W związku z powołaniem do NHL. 23-letni Szwed nie grał, już w piątek przeciwko Wolves. A oficjalnie sięgnięto po niego dopiero w sobotę.

Skoro jestem, już przy młodej gwieździe drużyny z Grand Rapids. Gdy na początku mijającego tygodnia otwierał wynik w starciu z Monsters (PPG). Dał skromne prowadzenie gościom w pierwszych 20 minutach. I gdyby tylko Gryfy potrafiły to, przekuć na kontrolę wyniku (później 3 kolejne trafienia gospodarzy). Być może trafienie Luffa w końcówce drugiej tercji. Nabrałoby jeszcze większego znaczenia. Nadzieje odżyły, gdy po 3 minutach Shine doprowadził do remisu. Udanie kończąc jedną z kontr. Niestety kilka minut później Fix-Wolansky, a końcówce Gaunce. Zapewnili swojej ekipie komplet punktów. Hutchinson miał swoje dobre momenty. Szczególnie w pierwszej tercji. Dopiero później zabrakło jakości.

W piątek na własnym lodzie. Gryfy podejmowały raczej przeciętnego dywizyjnego rywala. Tak, jak wspominałem wyżej. Tym razem zabrakło Berggrena, ale wrócił Kasper. Okazało się, że obie ekipy jedynie w pierwszej tercji. Były w stanie pokonać bramkarza przeciwnika. Strzelanie rozpoczęli goście, ale Hirose, który znalazł się tuż przed bramką Scheela. Wyrównał stan meczu. Później, nastąpił popis bramkarskiego warsztatu. Tak Cossa, jak i Scheel. Nie raz ratowali tyłki swoim partnerom z pola. Sebastian przytomnie grał też kijem, a Kasper miał swoją okazję do tego, aby zapisać się w pamięci kibiców na długo (groźny strzał z backhandu). Co więcej Cossa kontynuował ten udany trend w dogrywce. Dopiero w serii rzutów karnych, a dokładniej w trzeciej parze strzelców. Comtois znalazł na niego sposób. PO stronie lokalnej ekipy próbowali Lombardi, Gettinger oraz Czarnik. Bezskutecznie. Gryfy zdobyły tylko jeden punkt.

Z kolei minionej nocy podopieczni Watsona. Mieli o wiele trudniejsze zadanie. Nie tak dawno, wraz z Admirals. Byli przecież najgorętszymi ekipami w całej lidze. Od tego czasu drużyna z Milwaukee doznała czterech kolejnych porażek. A Gryfy miały swoje problemy. Wracając do sobotniego starcia. Pierwsze 20 minut zdecydowanie należało do drużyny gospodarzy. Plus Askarow był bezbłędny. Dopiero w po niemal 5 minutach drugiej odsłony. I przy sporej dozie szczęścia. Czyste konto przełamał Mazur, przy asyście Kaspera. Niestety kilkanaście minut później. Parssinen pokonał Hutchinsona, gdy Gryfy grały w liczebnej przewadze. Co przywróciło gospodarzom dwubramkowe prowadzenie. Goście potrzebowali ponad kwadransa, aby Gettinger przywrócił nadzieję, na wyrównanie. Ale gdy trzy minuty później. Hutchinsona, już nie było na lodzie. Foudy strzelił swoją drugą bramkę w meczu. Czym przypieczętował zwycięstwo liderów dywizji centralnej. Gorzej, że Edvinsson w bardzo bolesny sposób zablokował jeden ze strzałów w drugiej tercji. I już nie wrócił do rywalizacji.

Przyszły tydzień zapowiada się nie mniej ciekawie. Ponownie wyjazd do Cleveland (wtorek). A także dwa mecze u siebie z Iowa Wild. Czyli najsłabszą drużyną w dywizji. Początek tygodnia to, również spodziewane pojawienie się Šimka. Podobno ma być gotowy do gry przeciwko Monsters. Co idealnie zbiegnie się z potrzebami klubowymi. Jeśli uraz Edvinssona okazałby się poważniejszy. 31-letni Czech, którego ostatnio pozyskano. Ma na koncie ponad 100 meczy w AHL. W systemie farmerskim :sjs: . Przez ostatnich 7 sezonów (łącznie z obecnym). Zobaczymy, czy także :grg: uda się odbić punktowo. Mimo, że ostatnie porażki pozowliły im tylko utrzymać drugą pozycję.

Poniedziałek:



Piątek:



Sobota:

 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-17, 12:05   

Kolejny tydzień na zapleczu, za nami. Całkiem udany, gdy weźmie się pod uwagę dwa weekendowe zwycięstwa. Obecnie :grg: , umocniły się na 2. miejscu w Dywizji Centralnej. I twardo wydeptują sobie ścieżkę po przewagę własnego lodu, gdy rozpoczną się posezonowe zmagania. Ich przewaga nad Texas Stars to, w tej chwili, już 8 oczek. Tyle samo tracą do liderów, czyli Milwaukee Admirals.

Co czeka podopiecznych trenera Watsona w następnym tygodniu? Wyjazdowy dwumecz przeciwko jednemu z dywizyjnych rywali, jakim we wtorek i środę będą Manitoba Moose. Kolejna potyczka odbędzie się dopiero w sobotę. Także na wyjeździe. Tym razem przeciwko Rockford Ice Hogs z którymi drużyna z Grand Rapids, miewała nie małe problemy. Szczególnie na własnym lodzie, gdzie wygrała tylko jedno z czterech starć. Raz przegrywając do zera. Z koeli bilans wyjazdowy jest o wiele lepszy. Aż trzy wygrane w 4 meczach, choć w pierwszym także farma :chi: , ograła Gryfy do zera. Łącznie bilans jest remisowy, ale obie ekipy spotkają się jeszcze cztery razy. W tym we wspomnianą najbliższą sobotę.

Teraz przejdę do wydarzeń z minionego tygodnia w nieco bardziej obrazowy, chronologiczny sposób.

Poniedziałek:

Początek tygodnia stał pod znakiem decyzji kontraktowych. Kierownictwo :det: , postanowiło przedłużyć kontrakt z Timem Gettingerem. Weteranem, który dość dobrze spisywał się do tej pory, na zapleczu. Umowa na rok, z klazulą two-way, co zrozumiałe i umożliwi mu ewentualne występy w :det: .

Wtorek:

Ten sam Gettinger, niestety nie wystąpił następnego dnia z powodu urazu. Podobnie, jak dwóch młodych Szwedzkich obrońców, którzy stanowili w tym sezonie o sile Top-4. Mowa oczywiście o osobach Edvinssona oraz Wallindera. To była okazja przede wszystkim dla Newpowera, aby powrócić do wyjściowego składu. A przecież pamiętajmy, że z przodu Berggren cały czas przebywał w :det: . Niemniej wszystkie cztery formacje ataku. Wydawały się obsadzone w miarę optymalnie. Swego czasu część osób komentujących na "X". Wyrażało zdziwienie, że np. Söderblom, nie dostawał więcej TOI. Tym razem było inaczej. I to z pozytywnym skutkiem. Wyprowadził Gryfy, na prowadzenie w meczu z bardzo dobrą ekipą z Cleveland (2. miejsce w innej dywizji) w trakcie drugiej tercji. W pierwszej całkiem efektownie do siatki trafił Hanas. Ale nim upłynęła 40 minuta. Gospodarze dwukrotnie poradzili sobie z Cossą. Czyli był remis. Trzecia tercja nie przyniosła zmiany wyniku. I dopiero w dogrywce gospodarze odprawili Gryfy z kwitkiem. I to już piąty raz w tym sezonie, w ten sposób (sic!). Odrobinę szkoda starań Cossy (łącznie 27 obron), który przecież nie przegrał w regulaminowym czasie od stycznia.



Czwartek:

Warto wspomnieć o tym, że dzień zaczął się od powołania Czarnika do :det: . Więc w korespondencyjnym ruchu. Kierownictwo :grg: sięgnęło po Blissa z :tol: . który wczoraj obchodził 26 urodziny, więc raptem dwa dni później.

Piątek:

Początek weekendu to, także przetasowania kadrowe. Tym razem między organizacjami. :det: oficjalnie powołały McIsaaca z ekipy HC Ambri-Piotta (Szwajcaria), gdzie w czołowej rodzimej lidze rozegrał raptem trzy mecze, na wypożyczeniu. A następnie oddały go do Providence Bruins. Przypuszczam, że do końca sezonu regularnego. Czyli poszukano mu miejsca znacznie bliżej domu. W drugą stronę powędrował 23-letni center Curtis Hall. Gracz, który tylko okazjonalnie mieścił się w wyjściowym składzie farmy :bos: . A więc obie organizacje wymieniły się postaciami, które potrzebowały nowego środowiska. Drugą wiadomością i chyba znacznie ważniejszą. Była obecność na porannym rozruchu tak Edvinssona, jak i Wallindera, choć tylko jeden z nich okazał się później gotowy do gry.

Wieczorem między słupkami wystąpił Hutchinson, czyli sztab nie zrezygnował ze zwyczajowej rotacji. A z powodu braków w ofensywie (Berggren, Czarnik wyżej, Bliss oraz Hall, jeszcze nie dotarli). Watson zdecydował się na system: 11F-7D. Więc Newpower został w wyjściowym zestawieniu. Pierwsze dwie tercje w VAA, były całkiem emocjonujące, ale przyniosły rozstrzygnięć. Do tego Hanas mocniej ucierpiał po wejściu ciałem jednego z rywali i musiał opuścić lód. A w jego imieniu sprawiedliwość chciał wymierzyć Spezia. Gryfy naprawdę długo męczyły się z warsztatem Wallstedta (oddając w zasadzie dwa razy więcej celnych strzałów). Chłopak był świetny, a na niecałe cztery minuty przed końcem. Gryfy grając w liczebnej przewadze. Zainicjowały taka grę kombinacyjną, która przyniosła wreszcie skutek w liczebnej przewadze. Koguta zapalił L’Esperance, który z miejsca stał się bohaterem. W końcówce do pustej bramki trafił jeszcze Shine, a Hutchinson skompletował drugie czyste konto w kampanii. Broniąc wszystkie 14 strzałów przeciwnika. W tym starciu punktowali wyłącznie weterani: Hirose 2A, Aston-Reese 1A, czy Luff 1A. To było także 300-setne zwycięstwo Watsona, jako głównego trenera za ławką drużyn z ECHL oraz AHL.



Sobota:

Wczoraj humory dopisywały. Po tym, jak najpierw okazał się, że kolejnym, który wraca do wyjściowego składu był Edvinsson. Nie zabrakło także "nowego nabytku", czyli zadaniowca Halla, który debiutował jako center czwartej formacji. Bowiem sztab trenerski powrócił do standardowego: 12F-6D. W bramce zagościł Cossa i w sumie była to dobra decyzja. 21-latek miał swoje problemy w dalszej fazie pierwszej tercji oraz w pierwszych pięciu minutach drugiej. Poza tym okazał się solidny, jak skała i broniąc 27 z 29 strzałów (.931 sv %). Pomógł swojej ekipie w wysokim zwycięstwie (ostatecznie 5-2). Worek z bramkami otworzył Shine, który podczas jednej z kontr udanie przymierzył. Z resztą miał swój udział przy dwóch innych trafieniach w dalszej części meczu. Mocnym akcentem byłsam koniec pierwszej tercji. Gdzie Edvinsson oddał celny strzał równo z syreną kończącą. Co nie spodobało się większości hokeistów gości. Wywiązała się z tego niezła przepychanka. Z której młody Szwed, także dzięki swoim warunkom fizycznym. Wyszedł bez szwanku. Gdy w drugiej części Gryfy przegrywały po trafieniu znanego z występów w NHL, Walkera. Hanas wyrównał stan meczu zaledwie po upływie 50 sekund, przy wydatnym udziale kreatywności Edvinssona. Blisko 10 minut później. Ofensywnie błysnął Luff w PP, pokonując innego bramkarza ekipy z Iowa, czyli McIntyre. Co później okazało się GWG. W trzeciej odsłonie Gryfy w końcu potwierdziły swoją dominację. Söderblom zakręcił kilkoma obrońcami, drużyny z Iowa, a całość elegancko wykończył Kasper. Około 9 minut później L’Esperance, wbił gwóźdź idealnie dostawiając łopatkę kija po podaniu od partnera. To sumowało naprawdę dobry występ podopiecznych Watsona. I jeden z lepszych meczy Söderbloma w tym sezonie. Brawo!

 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-24, 16:45   

To nie był łatwy tydzień, na zapleczu. Wspominałem wyżej o dwumeczu z Manitoba Moose. Czy zbliżającym się kolejnym starciu na wyjeździe z Rockford IceHogs. Czapki z głów przed ekipą z Grand Rapids. Zaczęli od porażki, ale sztab trenerski dokonał istotnych zmian, które przy wszystkich nieobecnościach (o tym w dalszej części tekstów). Pozwoliły odnieść dwa kolejne zwycięstwa na wyjeździe. I przerwać serię czterech porażek z dala od Van Andel Arena. Obecny bilans to: 12-12-5. Czyli wskoczenie na poziom .500 team. Co jest o tyle istotne, że przy bardzo korzystnych liczbach we własnej hali. Umocniło tą drużynę, na 2. miejscu w dywizji centralnej. Przewaga nad ekipą z Rockford wzrosła do 8 punktów (rywale mają jeden zaległy mecz). Natomiast dystans do lidera, czyli Milwaukee Admirals. Zmniejszył się tylko do sześciu oczek (tutaj również rywal ma o rozegrany o jeden mecz mniej). Do końca sezonu regularnego jeszcze 12 spotkań.

Co się tyczy ostatniego tygodnia marca. Także nie będzie lekko. W środę do Grand Rapids zawita druga ekipa dywizji północnej, Cleveland Monsters. Czyli taki odpowiednik Gryfów z innej Dywizji oraz Konferencji. Słabiej sobie ostatnio radzący. Będzie więc dobra okazja do pokazania charakteru. Być może któryś z graczy pozostających w Detroit (Berggren, Czarnik, Edvinsson), zasili szeregi Gryfów. Plus nie wykluczone, że Mazur także będzie, już gotowy do gry. Następnie w piątek oraz sobotę. Ekipa wybierze się w podróż do Chicago oraz Milwaukee (jako pierwsi w dywizji zapewnili sobie awans do fazy PO). A więc najpierw do najsłabszej. A później do najmocniejszej drużyny w rodzimej dywizji. Sądzę, że jeśli Gryfy zepną tyłki i dostaną wsparcie kadrowe. Są w stanie ugrać cztery z sześciu punktów. A może nawet coś więcej. ;)

Niemniej chronologia przede wszystkim więc do dzieła.

Niedziela: Sama końcówka poprzedniego tygodnia to, mała roszada kadrowa. Bliss został odesłany do Toledo.

Wtorek: Wspominałem wyżej, że drużyna z Grand Rapids. Miała dość pracowity początek tygodnia. Przed pierwszym, popołudniowym starciem z Moose. Ogłoszono, że Edvinsson wzmocni pierwszą ekipę w NHL. Więc blok obronny musiał sobie radzić bez swojego asa. I choć Šimek wreszcie dołączył do ekipy Watsona. To nie był jeszcze moment, na debiut w nowych barwach. Między słupkami postawiono na Hutchinsona (tylko 17 obron).

Jak się później okazało. Już w pierwszej tercji. W dość komfortowy sposób. Gospodarze rzucili mu za plecy trzy krążki. W przeciągu niecałych 10 minut, w 5-on-5, PP oraz PK. Dokładając kolejne trafienie w początkowej fazie drugiej tercji. Gryfy odzyskały nieco wigoru, gdy koronkową akcję w 5-on-3, wykończył Söderblom. Trzeba przyznać, że pod nieobecność Berggrena, czy Czarnika. 22-letni Szwed pomaga swojemu zespołowi ile może. Wreszcie sporo grywając także w Top-6. Niestety to, było wszystko ze strony Gryfów. Gospodarze dobili ich kolejnym trafieniem w dalszej części. A bezbramkowa trzecia. Oznaczała, że goście odniosą wysoką porażkę, na rzecz dywizyjnego rywala. Nie udało się więc odnieść trzeciego comeback win, przeciwko tej konkretnej drużynie. Trudno.



Środa:

Zacznę od wieści około drużynowych. Bowiem jeszcze poprzedniego dnia podano, że ATO podpisał bramkarz Gylander. O czym wspominałem w innym wątku na forum. Przed meczem stało się, również jasne, że Šimek zadebiutuje (kosztem Viro). Sztab poszedł o krok dalej. Z trzeciej parze z prawej strony. Zamiast Didiera, na lód wyjechał Newpower. Obie zmiany dodały więcej centymetrów i kilogramów. W bramce przyszła kolei na Cossę, co było świetną decyzją. W ofensywie z powodu urazu pauzował Mazur, a w jego miejsce wskoczył do składu Gettinger, który nie tak dawno temu klepnął przedłużenie kontraktu.

Przede wszystkim Gryfy znacznie lepiej rozpoczęły. Mimo dwóch kar dla Johanssona (później także dla Halla), które przedzieliło trafienie Aston-Reese'a (dobre zachowanie Tuomisto). Po pięknym indywidualnym rajdzie. Tak więc pierwsze 20 minut, tym razem należało w całości do gości. W trakcie drugiej podopieczni Watsona, nadal lądowali w boksie kar. Ale prowadzenie podwyższył Söderblom. Strzelając swojego trzeciego gola w ostatnich sześciu meczach. Gospodarze odpowiedzieli, a później wylewali frustrację po gwizdku. Ale w trzeciej tercji Cossa (łącznie 32 obrony) kontynuował udaną dyspozycję. Co więcej Lombardi idealnie obsłużył Rafferty'ego. A do pustej bramki trafił Luff. Watson obrał dobry kierunek, gdy mowa o taktyce. Wzmocnił defensywną stronę, aby powstrzymać ofensywne zapędy groźnych Moose. Kończąc całosezonową serię przeciwko temu rywalowi z korzystnym bilansem.



Sobota:

Dokładnie ten sam skład. Wyjechał na lód minionej nocy przeciwko. Temu piekielnie niewygodnemu rywalowi, który napsuł podopiecznym Watsona tyle krwi. Ponowne postawienie, na Cossę między słupkami. Przyniosło tylko pozytywy. 21-letni Kanadyjczyk miał kilka świetnych momentów. Tak, jak wtedy, gdy w pierwszej tercji wydatnie pomógł przytrzymać skromne prowadzenie. Po indywidualnym popisie ofensywnym Hanasa. Co dało też niezłego kopa całej reszcie. Bowiem w pierwszych 20 minutach trafił także Kasper, wspierany przez weteranów. Wydawało się, że wszystko układa się po myśli Gryfów. Ponieważ w dalszej części drugiej tercji, na 3-0 podwyższył Tuomisto (min. przytomna asysta Kaspera), który tylko potwierdził swoją przydatność w ekipie. Jednak kilka minut później. To gospodarze zaczęli odrabianie strat. Rozpoczął Ross, a w trzeciej odsłonie koszmarem okazała się dyspozycja Guttmana, który dwukrotnie pokonał Cossę. I gdy na tablicy widniał remis, a wszystko zmierzało w stronę dogrywki. Na78 sekund przed końcową syreną. Aston-Reese jakimś cudem wcisnął krążek obok lewego parkanu młodego Commesso. Gryfy wytrzymały napór rywala i zainkasowały komplet punktów! A indywidualne liczby Cossy. Zaczynają naprawdę dobrze wyglądać. To był 15 mecz z rzędu, gdzie Sebastian wywalczył przynajmniej jeden punkt dla partnerów. Co jest wyrównaniem klubowego rekordu. Oby w przyszłym tygodniu udało mu się przejść do historii.

 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-28, 11:10   



Pora przerwać na moment ten łańcuszek cotygodniowych podsumowań. Wręcz musze, gdyż mam bardzo dobry powód. :grg: po raz pierwszy od 5 lat. Zagrają w fazie posezonowej w AHL! Ostatnim w którym dokonała tego tak "szybko", był ten Mistrzowski z finalizacją w 2017 roku. Jak pewnie część z Was pamięta. W sezonie 2019-20 cała faza PO została anulowana w związku z epidemią. W kolejnej kampanii faza PO, po prostu się nie odbyła z tych samych pobudek. Natomiast w dwóch kolejnych sezonach. Gryfy kończyły rozgrywki na 7. miejscu w Dywizji Centralnej, czyli tym ostatnim. Więc to, co przypieczętowano minionej nocy. Tym bardziej cieszy.

Zachowam jednak chronologię:

Poniedziałek:

Początek tygodnia to, przede wszystkim jedna podstawowa wiadomość. Okazało się, że na tamten moment. Obecność Berggrena w NHL, jest zbędna. Po tym, jak przesiedział pięć ostatnich meczy :det, na ławce rezerwowych. Wzmocnił farmę i to, dosłownie. O czym zaraz też coś napiszę.

Wtorek:

Kolejny dzień przyniósł innego rodzaju transakcję. Otóż, jak wspominałem w wątku o klubowej młodzieży. Finnie został klepnięty, na 3-letni entry-level, a z tutejszą drużyną podpisał ATO, do końca obecnego sezonu. Brawo dla młokosa, gdyż każde wsparcie się przyda. Tym bardziej teraz, gdy wiadomo więcej.

Środa:

Tak, jak wspominałem w poprzednim wpisie. Pierwsze starcie z obecnego tygodnia to, podjęcie w VAA, Cleveland Monsters. Minionej nocy trener Watson, zdecydował się na system: 11F-7D. Z konieczności, gdyż nie wszyscy gracze są zdrowi. Postawił między słupkami Cossę, czym pokazał, że 21-latek najwyraźniej wypracował sobie status klubowej jedynki. Z resztą poświęcę mu za chwilę kolejny akapit.

Formację wyglądały następująco:

Söderblom-Kasper-Berggren
Hirose-Lombardi-Luff
Hanas-Aston-Reese-Shine
Spezia-(empty slot)-Hall

Johansson-Tuomisto
Šimek-Rafferty
Viro-Didier
Wallinder


W niecały kwadrans. Przydatność całego Top-9, została udowodniona. Strzelanie dość wcześnie rozpoczął Hirose, który trafił tuż po tym, jak minęła druga minuta. A gospodarze grali w liczebnej przewadze. Po kolejnych dziesięciu, było jeszcze lepiej. Aston-Reese na pełnej szybkości wjechał do strefy obronnej rywala i przechytrzył obrońców oraz próbującego go powstrzymać Greavesa. Niecałe półtorej minuty później, było już 3-0 za sprawą wspomnianego wcześniej Berggrena. Przymierzającego idealnie z nadgarstka. Co było tylko potwierdzeniem jego talentu oraz aspiracji. Z resztą szkoleniowiec gości dokonał przy okazji zmiany w bramce. Pod koniec pierwszej odsłony po stronie ekipy z Cleveland. Mocnym akcentem popisał się Clayton. To spokojne dwubramkowe prowadzenie zmalało jeszcze bardziej, gdy szczęście dopisało Lewandowskiemu. Kilka chwil później w bójce uczestniczyli Aston-Reese oraz Jiricek. Niemniej Cossa, już nie dał się więcej pokonać. Martwiła mnie tylko nieobecność Berggrena na ławce po mocnym wejściu ciałem przez jednego z rywali. W trzeciej tercji Gryfy pokazały swoją wyższość, nad niewygodnym rywalem. Także Cossa, potwierdzający swoją atletyczność. Po kilkunastu minutach kibiców w hali uspokoił Söderblom, który został perfekcyjnie obsłużony przez Kaspera. A do pustej bramki trafił jeszcze Luff. Dzięki czemu :grg: odniosły trzecie zwycięstwo z rzędu.

Patrząc przekrojowo. Podopieczni Watsona raczej kontrolowali każdy aspekt, a momentami wręcz wyraźnie górowali. Wygrywając także rywalizację w special teams. Choć nieznacznie. Zagrali jednak tak, jak powinna się zachowywać ekipa pragnąca awansu do posezonowych zmagań. Taka nauczka dla kolegów z :det: . ;)

To był, również 17 mecz z rządu, na własnym lodzie, gdzie ekipa z Grand Rapids, zdobyła choćby punkt. Czym ustanowiła nowy klubowy rekord w tym względzie: (12-0-3-2). Obecnie strata do liderów z Milwaukee. Zwiększyła się do 8 punktów. Jak to możliwe po takiej wygranej? Otóż w między czasie, rywale rozegrali min. swój zaległy mecz i sami zwyciężali w łącznie trzech ostatnich. Dlatego tak, jak twierdziłem w poprzednich wpisach. Naprawdę ciężko będzie ich dogonić. Inna sprawa, że utrzymuje się spory dystans do pierwszej drużyny za plecami Gryfów. Więc przewaga własnego lodu. Jest niemal pewna, na 11 meczy przed końcem sezonu regularnego. Nieźle, jak na drużynę, która szorowała tyłkiem po dnie tabeli w poprzednich dwóch sezonach. :P



Obiecany akapit dotyczący Cossy w formie cytatu:

Cossa was good. Had a few top notch saves. Both goals weren’t really his fault one the play could have been blown dead puck comes all the way across on 2v1. Second goal just a bunch of bad bounces in front. Sebastian Cossa sets a new Griffins franchise goaltending record, earning points in 16 consecutive games (11-0-5). 2 franchise records set here. Cossa has a 16 game point streak which marks the other milestone in franchise history.

 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-31, 12:45   

Pora omówić resztę tygodnia. A tak, jak przewidywałem. Łatwo nie było. Więc do dzieła.

Czwartek:

Okazało się, że sięgnięto po Sawchuka z :tol: , co okazało się bardzo dobrą decyzją. I miało też rekompensować spodziewaną absencję Berggrena. Inna sprawa, że filia w ECHL zapewniła sobie fotel lidera w Dywizji Centralnej. PO zwycięstwie z rywalem w środową noc. Ale nie o tym jest dyskusja. ;)

Piątek:

Po porannym rozruchu w Chicago. Do Detroit ściągnięto Aston-Reese'a o czym warto wspomnieć, gdy popatrzy się na wyjściowy skład. Tak więc sztab miał mocno związane ręce. Ekipa z Grand Rapids nie mogła liczyć na Berggrena, Šimka, Mazura, czy Gettingera z powodu urazów. Z kolei Edvinsson, Czarnik, czy teraz wspomniany Aston-Reese. Pozostawali w NHL. To było 5 z 8 meczy przeciwko Wolves, jakie przewidziano w tej kampanii. I trzeba przyznać, że dywizyjny rywal, który nawet na tle całej ligi szorował tyłkiem po dnie. A z którym podopieczni Watsona. Jak dotychczas nie przegrali w regulaminowym czasie gry. W bramce postawiono na Hutchinsona.

Wyjściowy skład:

Söderblom-Kasper-Luff
Spezia-Lombardi-Hanas
Hirose-L'Esperance-Shine
(empty slot)-Sawchuk-Hall

Johansson-Tuomisto
Rafferty-Newpower
Wallinder-Didier
Viro

Hutchinson
Cossa


Na początku meczu doszło do koszmarnego obrazka. Spezia został zaatakowany od tyłu przez jednego z rywali. A następnie w niefortunnej pozycji wpadł w Hanasa. I już się nie podniósł o własnych siłach. Lekarze z obu ekip natychmiast udzieli mu pomocy, a lód opuścił na noszach. Przy asyście wielu partnerów z ekipy. Gdyż ławka gości opustoszała. Ciężki dla oka obrazek. Hanas też ucierpiał w tym starciu, ale był w stanie kontynuować mecz. Swoją drogą nic więcej nie mógł zrobić, gdy ta kolizja się wydarzyła. I pewnie czuł mimo wszystko jakieś wyrzuty sumienia.

Nie długo po wznowieniu gry. Gryfom udało się sprytnie skontrować. Wallinder obsłużył Sawchuka świetnym podaniem, a ten pognał na bramkę rywala i pocelował okolice prawego okienka bramki Kinkaida. To jednak nic. Raptem 8 sekund później. Doświadczonego bramkarza gospodarzy pokonał Luff (dobre zachowanie Viro oraz Kaspera). A więc nim minęło pierwsze 5 minut meczu. Gryfy prowadziły 2-0 i nic nie zapowiadało późniejszej porażki. W dalszej części kontrola poczynań na lodzie przeszła całkiem na rywala. Kosztowne okazały się złapane kary. Najpierw Sawchuk, a później Gryfy za too many men. Ekipa z Chicago dwukrotnie trafiała w liczebnym osłabieniu za sprawą Comtois, czy następnie Grimaldiego. Tak więc po 20 minutach był remis.

W drugiej odsłonie każda z ekip otrzymała jeszcze po jednej okazji do gry w przewadze, ale na próżno. To było bezbramkowe 20 minut, przy czym cieszyła wiadomość podana przez stronę Gryfów. O tym, że Spezia został zabrany do lokalnego szpitala , ale był przytomny, rozumiał co się wokół niego działo i czeka na resztę badań oraz testów. Końcowy wynik ustaliła więc nieco lepsza trzecia tercja w wykonaniu Wolves. Już w 42 sekundzie Grimaldi trafił po raz drugi w meczu. Cóż. Hutchinson (22 obrony) nie poradził sobie z weteranem sam na sam. Szarpać próbowali min. Shine, czy Lombardi. W końcówce meczu, gdy Gryfy grały w liczebnej przewadze, a Watson ściągnął bramkarza. Katem okazał się Melnick, który wpakował gumę do pustej bramki. Tak więc Gryfy straciły oba punkty z ligową czerwoną latarnią. Ale w tak okrojonym składzie, nie mam pretensji. Trudno.



Sobota:



To pierwsza wiadomość od której chciałem zacząć. Kolejną było to, że przeciwko dywizyjnemu liderowi (siódmy z ośmiu zaplanowanych meczy). Między słupkami zobaczyliśmy Cossę. A z racji niezwykle krótkiej ławki. Swój profesjonalny debiut zaliczył 18-letni Finnie. O którym wspomniałem ostatni w wątku o klubowej młodzieży. Oczywiście system 11F-7D, nadal był aktywny. Z tym, że w bloku obronnym nie doszło do zmian. Z przodu w trzeciej formacji Hanas przeszedł na lewe skrzydło, aby zastąpić Spezię, a na prawym piórku ślizgał się awansowany Sawchuk. W czwartej wylądował debiutant oraz gracz z wypożyczenia.

Wyjściowy skład:

Söderblom-Kasper-Luff
Hirose-L'Esperance-Shine
Hanas-Lombardi-Sawchuk
(empty slot)-Finnie-Hall

Johansson-Tuomisto
Rafferty-Newpower
Wallinder-Didier
Viro

Cossa
Hutchinson


Zacznę od tego, że był to przede wszystkim popis obu bramkarzy. Tak Cossy, jak Grosenicka. Młody bramkarz Gryfów został pokonany jako pierwszy, po rozpoczęciu 13 minuty meczu. Swoją drogą goście mieli aż trzy oddzielne okazje w liczebnej przewadze, których nie potrafili wykorzystać. W drugiej odsłonie gra się nieco uspokoiła. Nadal warsztat bramkarski przeważał po obu stronach. Więc Admirals zaczynali trzecią tercję ze skromnym prowadzeniem. W trakcie jej trwania. Ponownie indolencja strzelecka po stronie Gryfów. Nie pozwoliła wykorzystać kilku dobrych sytuacji, gdy na 4 minuty do boksu kar trafił Del Gaizo. Dopiero w samej końcówce. Na 40 sekund przed ostatnią syreną. Atomowym strzałem z czubka diamentu popisał się Johansson. Asysty przy tym trafieniu zaliczyli Rafferty (250 mecz w AHL) oraz Hirose. Dla którego było to, 150 udane podanie na poziomie pro w 300 meczu w karierze.

Dogrywka zasługuje na oddzielny akapit. Bowiem całkiem sporo się działo. Także z udziałem Johanssona, który na niecałe dwie minuty przed końcem. W bardzo przytomny sposób odnalazł podaniem Kaspera. Ten z kolei nie był w stanie pokonać Grosenicka, choć sama egzekucja pomysłu była przyjemna dla oka. Gdy pozostawiono go samego na przedpolu. Niestety kilka sekund później, we własnej strefie obronnej. Johansson zarobił karę, która szybko okazała się kosztowna. Bowiem Kemell potrzebował tylko 9 sekund, aby perfekcyjnie uderzyć z lewego bulika i wprowadzić w euforię lokalnych kibiców. Cossa (25 obron) i tak moim zdaniem stanął na wysokości zadania. Okazja do rewanżu na własnym lodzie nadarzy się 21 kwietnia w ostatnim meczu sezonu regularnego.



Niedziela:

Z tego co widziałem na X. Aston-Reese zostało odesłany z powrotem. Do tego Watson powinien mieć do dyspozycji o jedno, czy nawet dwa nazwiska więcej z przodu. Jeśli dziennikarskie przewidywania się potwierdzą. I cześć graczy wróci do pełnej sprawności.

W ramach podsumowania napiszę, że Milwaukee odskoczyło minimalnie na 9 punktów. Dzięki temu zwycięstwu. Za to, ich pogromcy z poprzedniego starcia, czyli Rockford Ice Hogs. Mając jeden mecz więcej do rozegrania. Są już tylko o 5 punktów za plecami Gryfów w tabeli. Tak więc drużyna z Grand Rapids nie może osiąść na laurach, jeśli ma utrzymać przewagę własnego lodu w fazie PO. Tym bardziej, że to właśnie przeciwko temu rywalowi. Łącznie wyjadą na lód jeszcze trzykrotnie. A dwukrotnie w następnym tygodniu. Najpierw w środę potyczka z Chicago w Van Andel Arena. Następnie w piątek. Także u siebie przywoływane starcie z Rockford. Następnie w sobotę ostatni mecz wyjazdowy z tym samym rywalem. Z resztą Gryfy będą miały dość tych dwóch rywali także w dalszej części miesiąca.
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-04, 14:05   

Chyba nabieram większych chęci, gdy mowa o zapleczu. Ponownie przełamię cotygodniowy cykl i skrobnę coś, na teraz. Początek tygodnia był całkiem spokojny. Podopieczni Watsona czekali, na pierwszy mecz. A więc pora omówić. Cały wczorajszy dzień.

Zacząłbym o wieści kontraktowych: Hunter Johannes headed to Detroit Red Wings organization

The Griffins signed forward Hunter Johannes to an amateur tryout for the remainder of the 2023-24 campaign and to a standard player’s contract for the 2024-25 season.

This is the fun part of the year. Getting some college kids signed to see what they can bring. In 31 games with North Dakota, Johannes had 12 goals 7 assists to go along with 29 PIMS. At 6’3” 210lbs, he’s a big physical forward which would be a great addition to the Griffins bottom 6.


•25 yo 6’3 209lbs left handed forward
•31GP 12G 7A
•Big hard forechecking forward signs with Grand Rapids.
•Great story working his way from the NAHL to AIC to lindenwood finally to North Dakota


Taki gracz z pewnością przyda się Watsonowi, przy konstruowaniu składu. Tym bardziej, że przez tamtejszą szatnię także przewija się jakiś wirus. Na całe szczęście w środową noc okazało się, że do składu wrócili Berggren, Mazur oraz Šimek w bloku obronnym. W połączniu z powracającym do AHL, jeszcze w niedzielę Aston-Reese'm. Podnosiło to szanse, na wygraną z przeciętnym rywalem.

W dalszym ciągu w NHL pozostawali Czarnik, czy Edvinsson. Spezia, którego zdrowiu nie zagrażało, już niebezpieczeństwo. Spokojnie odpoczywał. Gettinger, jeszcze nie był gotowy z racji kontuzji, a Newpower, czy Viro, także musieli pauzować. Podobnie, jak Söderblom, którego zabrakło z powodu choroby. Jednak formacje w tym czołowa. Zostały tak poukładane, że potencjał nadal był, a sam system wrócił do standardowego (12F-6D). W bottom-6, nie zabrakło niedawnego debiutanta oraz Sawchuka. Czyli dwóch graczy, którym nie brakowało energii oraz ambicji.

Wyjściowy skład:

Mazur-Kasper-Berggren
Hirose-Lombardi-Luff
Aston-Reese-L'Esperance-Shine
Hanas-Finnie-Sawchuk

Johansson-Tuomisto
Šimek-Rafferty
Wallinder-Didier

Cossa
Hutchinson


We własnej hali Gryfy czują się wyjątkowo. I było to, widoczne także minionej nocy. Po pierwszej bezbramkowej tercji, gdzie obaj bramkarze trzymali poziom, a gospodarze dość szybko musieli się bronić w liczebnym osłabieniu. A także fakcie, że Hanas starał się jak mógł. Jedno było pewne. Bardzo często czołowa formacja Gryfów, górowała nad rywalem. W kolejnych 20 minutach wreszcie dali próbkę swoich możliwości. A konkretnie Berggren, którego ciężko było zatrzymać. Szkoda tylko, że półtorej minuty wcześniej. Fitzgerald udowodnił, że goście nie przyjechali się poddać. Oczywiście bramka Szweda ożywiła kibiców i wyrównała stan meczu. Tym gorzej, że 4 minuty później Cossę pokonał Melnick, a przed przerwą jeszcze Conacher (SHG). Tym gorzej, że goście z Chicago oddali w tej części gry tylko 5 strzałów. Więc skuteczność była zabójcza. I ogromnie szkoda było tych trzech zmarnowanych okresów gry w liczebnej przewadze. Wszystko jednak zmieniło się w ostatniej odsłonie. Gryfy odwróciły stan meczu głównie dzięki kolejnemu trafieniu Berggrena. Raptem po 90 sekundach od pierwszego gwizdka. I świetnej postawie Kaspera. W dalszej części błysnął kreatynie Lombardi, który wykonał mnóstwo pożytecznej pracy i odnalazł podaniem Luffa, który idealnie przymierzył. Więc w niecałe 5 minut. Gryfy wyrównały stan meczu (3-3). Nieco wcześniej na głowie stawał Cossa, aby naprawić pomyłki w komunikacji i trzymać wynik pod kontrolą. Dlatego szkoda, że gdy swoją okazję w PP dostali goście (kara dla Berggrena). Terry potrzebował tylko 9 sekund, aby zaskoczyć Cossę. To jednak nie podłamało gospodarzy. Dynamicznie próbował min. Wallinder, a w końcu, gdy mięzy słupkami nie było, już Cossy. Na 13 sekund przed końcem regulaminowego czasu. Hat-trick skompletował Berggren i utonął w objęciach partnerów. Remis po 60 minutach oznaczał, że Gryfy wywindowały serię z przynajmniej jednym punktem zdobytym, na własnym lodzie do 18 meczy. Ale najlepsze dopiero miało nadejść. W końcówce dogrywki. Gdy zakotłowało się na przedpolu bramki pronionej przez Cossę. Krażek przejął Rafferty i pognał w przeciwną stronę. Środkiem lodu ślizgał się także Berggren, który dostał gumę i w sytuacji sam na sam, powstrzymał go Raanta. Ale będący tuż za jego plecami Rafferty, udanie dobił gumę i zakończył ten comeback. Co wywołało euforię wśród ponad 9 tysięcy kibiców, a także sprawiło, że ławka opustoszała. 28-letni obrońca został bohaterem, a Berggren zaliczył 4 punkt w meczu, który był przy okazji spotkaniem nr.300 na poziomie pro. Jeszcze jedno. Dzięki takiemu wynikowi. Indywidualna seria Cossy, także wynosi18 meczy (12-0-6). Więc od dłuższego czasu z nim w składzie. Nie da się pokonać Gryfów w regulaminowym czasie gry. ;)

Czapki z głów przed Berggrenem. To jest prawdziwy difference maker w barwach :grg: . I dlatego tak ogromnie mi szkoda, że jego ścieżka do NHL, jest tak trudna.



 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-07, 14:00   

Jako, że skrobnąłem coś w tygodniu. Skupię się teraz, na tym weekendowym dwumeczu z Rockford Ice Hogs. Osobiście uważam, że nie może zabraknąć pewnego cytatu, który w kontekście ostatniej gimnastyki rosterowej ze strony Lalonde'a. Wydaje się jeszcze bardziej zasadny.

Jonatan Berggren has played 124games in the AHL...

Jonatan Berggren has amassed 124points in the AHL...

There's just no way he isn't better than a fair few players on the :det: . And some of those players are not going to be in Detroit once we are good, 🍔could be.


Dobra. Do meritum. Przypomnę tylko, że stawką tej obecnej rywalizacji z ekipą z Rockford. Jest utrzymanie 2. miejsca w Dywizji Centralnej. Co gwarantuje przewagę własnego lodu w fazie posezonowej. Tak, więc fakt, że obie drużyny podzieliły się punktami w ciągu ostatnich 48 godzin. Uważam za przyzwoite status quo. Gryfy wygrały, na własnym lodzie. Podobnie, jak ich przeciwnicy minionej nocy.

Piątek:

Sporo osób czekało na debiut Johannesa. Za to: Gettinger, Söderblom, Spezia, Wallinder, czy Newpower. Wszyscy ze swoimi powodami do nieobecności. Nie wspominając o powołanych do NHL. Zachował się kształt czołowej formacji, która w poprzednim meczu radziła sobie tak dobrze. Lombardi, nadal prowadził drugą. Wspomniany debiutant miał za partnerów Hanasa oraz Sawchuka. Czołową parę defensywną stanowił duet Johansson/Tuomisto. Na nieobecności Wallindera, skorzystał Viro. A między słupkami wystąpił, będący w świetnej formie Cossa.

Początek z pewnością nie był zbyt szczęśliwy dla gości. Gdyż raptem po 40 sekundach odgwizdano im too many men. A Berggren potrzebował tylko 23 kolejnych, aby jako pierwszy wpisać się na listę strzelców. Co przedłużyło jego serię punktową do 9 meczy. To było na tyle, gdy mowa o zdobyczach w pierwszych 20 minutach. Niemniej Cossa miał nieco widowiskowej pracy, a debiutujący Johannes ostrzelał jeden ze słupków za plecami młodego Commesso. Kolejne 20 minut także było pod kontrolą Gryfów. Choć dopiero w dalszej części koguta zapalił Aston-Reese w liczebnej przewadze. Po upłynięciu zaledwie 25 sekund, gdzie wydatnie asystowali L’Esperance, na spółkę z Lombardim. Kilka chwil wcześniej swoje umiejętności w kontroli krążka pokazał Berggren, kręcąc rywalami, jak dziećmi. Na początku trzeciej tercji. Kolosalną pracę wykonali Cossa, Johansson, Didier a także Shine, którzy nie pozwolili rywalom na wiele, gdy brakowało aż dwóch hokeistów (5-on-3), przez 49 sekund. W dalszej części Johannes, nie stronił od przepychanek, a Cossa, nadal mocno trzymał fort. Na 5:32 przed końcową syreną. Idealnie przymierzył Hirose, dla którego było to 50 trafienie w barwach Gryfów. Co w połączeniu z zanotowaną niedawno 150 asystą oraz 300 meczem. Dały obraz bardzo przydatnego gracza. W ostatniej minucie Cossa stawał na głowie i w końcu mógł się cieszyć z drugiego czystego konta w sezonie (24 obron). Chłopak nie przegrał meczu w regulaminowym czasie gry od 12 stycznia. Do tego został wyróżniony, jako trzecia gwiazda piątku w całym AHL.



Sobota:

Dzień później dokonano kilku kadrowych zmian. Do bramki wskoczył Hutchinson. W drugiej parze: Šimek oraz Rafferty, został zastąpiony powrotem Wallindera i Newpowera. Do Viro w trzeciej dołączył Tuomisto, a awans u boku Johanssona, zanotował Didier. W ofensywie niczego nie ruszano. Co akurat było oczywiste. Z resztą dodanie Newpowera, i posiadanie Johannesa. Dodało przecież tej ekipie warunków fizycznych i twardości w grze. Podobnie, jak postawa Shine'a w trzeciej tercji.

Wracając do początku. Pierwsze 20 minut było całkiem solidne. Gryfy miały lekką przewagę w strzałach, obroniły dwie kary, a Hutchinson spisywał się dobrze. W początkowej fazie swoje umiejętności kontroli oraz ochrony krążka pokazywał Lombardi. W dalszej części widowiskowości nie szczędził Kasper, który po wygranym wznowieniu pomógł sobie łyżwą odgrywając gumę do Mazura, który huknął i pokonał Staubera. W drugiej odsłonie przez długi czas wynik się nie zmieniał. Co było głównie zasługą Hutchinsona, który niejednokrotnie ratował tyłek swoim partnerom. Także podczas liczebnej przewagi. To taka słabość Gryfów w ostatnim czasie. Z resztą byli bardzo blisko podwyższenia wyniku. A konkretnie Lombardi. Zabrakło dosłownie centymetrów z backhendu. Mazur nadal starał się siać postrach. Niestety w końcówce Gryfy nieco się pogubiły strukturalnie. Co zostało wykorzystane. Hutchinson nic nie mógł zrobić przy dobitce, więc ekipa z Rockford wyrównała. I przed zjazdem do szatni. Dostała mentalnego kopa. Co grosza w trzeciej tercji podopieczni Watsona, mieli problem z tym, aby trzymać emocję na wodzy. Oczywiście mieli swoje racje, gdyż w pewnym momencie ucierpiał Hanas. Ale gdy, już brakowało na lodzie dwóch hokeistów z Grand Rapids. Aston-Resee, nie zachował się, jak weteran. Zarobił kolejną karę dla zespołu i w końcu Hutchinson musiał ponownie polec. A w końcówce gospodarze wbili gwóźdź (ENG) i sprytnie zgarnęli komplet punktów. Drużyna z Grand Rapids kontrolowała grę sporymi fragmentami. Zgubił ich brak dyscypliny. Trudno.



Niedziela:

Obecnie Gryfy mają 8 punktów straty do liderów z Milwaukee. Z kolei nad Rockford wynosi ona wciąż 5 oczek. Obie drużyny mają rozegrany o jeden mecz mniej. Uważam, że pomimo najszczerszych chęci i starań ekipy Watsona. Fotel lidera jest jednak poza zasięgiem. Natomiast przewaga nad rywalami zza placów. Także wydaje się dość bezpieczna.

Nastepny tydzień to, przede wszystkim 3-meczowy, weekndowy maraton. Gdzie Gryfy czeka ostatni mecz w sezonie regularnym przeciwko Rockford (piątek), który rozegrają w VAA. Natomiast w sobotę oraz niedzielę. Czeka ich identyczna sprawa, przeciwko Chicago Wolves. Z którymi mieli ostatnio takie problemy, a którzy okupują obecnie ostatnie miejsce w rodzimej dywizji.
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-11, 18:35   

Uznałem, że przed pracowitym weekendem dla :grg: . Warto wtrącić kilka słów. I odnotować to, co działo się, na zapleczu w międzyczasie. W porządku chronologicznym.

Poniedziałek: Ville Husso Rejoins Grand Rapids for Conditioning

Drugi raz w tym sezonie. Husso został odesłany niżej, aby sprawdzić, czy jego organizm wytrzyma kolejną porcję rywalizacji, nim kampania dobiegnie końca. Plan dotyczy występu w jednym lub dwóch meczach. Zobaczymy w których i jak mu pójdzie.

Wtorek: Griffins’ Hirose suspended for two games

Zgodnie z tytułem. Hirose będzie musiał trochę odpocząć od meczowej akcji. Został ukarany za sytuacje z poprzedniej soboty w meczu z Rockford. Widziałem tą sytuację i nie jestem pewien, czy zasługiwała, aż na zawieszenie. Kara się należała. Z resztą okoliczności były dość jednoznaczne. Trwała piąta minuta trzeciej tercji. Na tablicy wyników był remis 1-1. Ekipa z Rockford grała w PP. A po tym zdarzeniu 5-on-3, które w końcu wykorzystała.

Środa: Zach Aston-Reese Recalled by Detroit

To powołanie stało się dość oczywiste, gdy oficjalnie ogłoszono absencję Coppa, a przy okazji twierdzono, że potrzebują kogoś doświadczonego. W końcu Aston-Reese, ma solidne doświadczenie z czasów w "pit:, a jeśli dziś wystąpi przeciwko swojej starej ekipie. Nie będzie to, pierwsza obecność na lodzie dla :det: w obecnej kampanii. Inna sprawa, że zapewne będzie stanowił tło. Zupełnie, jak w pierwszym meczu z grudnia 2023 (6:21 TOI).

W porządku. Pozostaje mi życzyć powodzenia :grg: , gdyż mogę nie mieć czasu, aby omówić wszystkie kolejne wydarzenia od razu. :P
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-15, 20:30   

Postaram się zebrać w całość ten 3-meczowy segment, który miał miejsce w miniony weekend. Od piątku do niedzieli. Podopieczni Watsona zdobyli tylko dwa z sześciu możliwych punktów. Co sprawia, że Rockford Ice Hogs, dzieli od nich raptem jedno oczko. Dlatego w obecnym, ostatnim tygodniu sezonu regularnego. Gryfy muszą dać z siebie jeszcze więcej, aby zapewnić sobie przewagę własnego lodu w fazie PO.

Piątek:

Dosłownie, na 10 minut przed startem meczu. Okazało się, że Husso, jednak nie będzie w stanie wystąpić. Ponownie jego ciało, nie pozostawiło wątpliwości. I zastanawiam się, czy organizacja z Detroit, będzie jeszcze miała z niego jakikolwiek pożytek w przyszłości. Za to, pozytywnym akcentem był fakt, że Spezia powrócił do wyjściowego składu. I to od razu do drugiej formacji. Cossa musiał przejąć ster między słupkami, a jego zastępcą został Gylander, dla którego było to, nowe doświadczenie. Niestety, nawet on, nie był w stanie uratować swojej ekipy przed porażką do zera z dobrze znanym rywalem.

Drużyna z Rockford, grała bardzo twardo. Nie oszczędzając szczególnie Berggrena. 23-letni Szwed, kilkukrotnie został zaatakowany, a sędziowie nie zawsze potrafili zachować profesjonalizm. Zupełnie, jakby rywal Gryfów, miał na takie coś ciche przyzwolenie. Pierwszym, który nie przebierał w metodach, a wstawił się za partnerem, był Kasper, a także Rafferty. Wracając do Cossy. To, nim minęła 2 minuta pierwszej tercji. Pokonał go Teply, ale później popisywał się sporym atletyzmem. Nie pozwalając na zbyt wiele. W drugiej części zbyt częste wysiadywanie w boksie kar. Odbiło się na wyniku. Kaiser przymierzył i pokonał młodego bramkarza Gryfów. Ale ten sam gracz został dosłownie wyciągnięty zza własnej ławki przez Spezię, który także miał dość tych przesadnych uprzejmości właśnie Kaisera w stosunku do Berggrena. Było gorąco, a Kasper, na spółkę z Johanssonem. Byli blisko zdobycia bramki podczas jednej z gier w liczebnym osłabieniu. Ostatnia odsłona nie przyniosła zmiany wyniku. Rywal był po prostu lepszy i kontrolował przebieg meczu. To był ostatni mecz z ekipą z Rockford w sezonie regularnym. I było widać, że zanosi się na piekielnie zaciętą rywalizację w PO.

Stosunkowo dobrym podsumowaniem meczu w pigułce, był wpis Kasera: Jan. 12, Rockford’s Mitchell Weeks stops 22 shots to blank the Griffins, 2-0. That was GR’s last regulation loss on home ice until 2nite. Exactly three months later, Jaxson Stauber turns aside 27 shots & the Hogs win again, 2-0, ending the Griffins home point streak at 19 gms.



Sobota:

Kolejny dzień i kolejne wyzwania. Tym razem Gryfy wybrały się na wycieczkę do Chicago. Gettinger oraz Shine, nie byli dostępni z powodu kontuzji. Do składu wrócił Hanas, a drugi mecz z powodu zawieszenia przesiedział na ławce Hirose. W bloku obronnym wolne od obowiązków, na lodzie dostali Didier oraz Tuomisto. Co ciekawe między słupki wrócił Cossa, a więc sztab nie dawał mu wytchnienia. Jak się później okazało. To była dobra decyzja.

Już po kilku minutach stało się jasne, że Gryfy rozpoczęły z animuszem. W trakcie pierwszych 20 minut. Tymi, którzy mieli najlepsze okazje, byli Kasper oraz Spezia. Z resztą obaj bramkarze bronili wyśmienicie. Z tym, że Kasper zmienił ten trend dość szybko. W niecałą minutę po rozpoczęciu drugiej odsłony. Mierzonym strzałem z nadgarstka pokonał bramkarza gospodarzy i dał prowadzenie swojej ekipie. W dalszej części odważnie poczynał sobie Hanas, a Kapser, miał kolejną sytuację, którą prawie zamienił, na kolejne trafienie. Lombardi udowodnił, jak bardzo potrafi być przydatny i za jego sprawą Spezia ostrzelał jeden ze słupków. Podobnie było w przypadku duetu Wallinder/Söderblom. Generalnie bramkarz Wilków, nie miał łatwego życia. I tylko dzięki kilku świetnym obronom. Gryfy prowadziły skromnie po 40 minutach. W ostatniej odsłonie Rafferty popisał się w destrukcji, jak przystało na solidnego obrońcę. Niestety Cossa, nie zdołał odnotować czystego konta. Na mniej, niż 10 minut przed końcową syreną. Pokonał go Sucese, który odpowiedni trącił gumę wystrzeloną przez jednego z partnerów. Na szczęście ponad 6 minut później. Kunsztem popisał się Luff, który udanie wykorzystał okres gry w liczebnej przewadze swojej drużyny. Tuż po tym, jak Grimadli został zatrzymany przez Cossę, z drugiej strony lodu. Niecałą minutę później do pustej bramki trafił Kasper. Pieczętując zwycięstwo i dokładając wreszcie drugie trafienie w tym meczu.



Niedziela:

Tak, jak wspominałem. Gotowy do powrotu, był Hirose, który wracając po zawieszeniu. Z pewnością chciał pokazać, że było ono przypadkowe (na ławce usiadł Luff, nie mogło być zbyt wielu weteranów). Między słupkami postawiono najpierw, na Hutchinsona, co było zrozumiałe. Do wyjściowego składu powrócił także Kapitan zespołu, czyli Didier. A także Tuomisto i generalnie kształt par defensywnych nieco się zmienił.

Nic jednak nie zapowiadało takiego pogromu, jaki czekał podopiecznych Watsona. Honor próbowali uratować Söderblom (bramka w pierwszej tercji), a także Spezia (bramka w drugiej tercji). Dzięki którym Gryfy przegrywały jedynie 4-2 po 40 minutach. W trzeciej Hutchinson kompletnie się posypał. Łącznie przepuszczając, aż 7 krążków.

 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-18, 17:05   

Sądzę, że uwaga wszystkich skupi się teraz głównie na :grg: .

Dlatego postanowiłem, że dzisiejszy wpis także się przyda. Jeśli ktoś z uwagą czytuje moje wpisy. Będzie wiedział o co toczy się stawka w ostatnim tygodniu rozgrywek. Minionej nocy podopieczni Watsona gościli w Des Moines, aby spotkać się z Iowa Wild. Obecnie najsłabszą drużyną w Dywizji Centralnej, czyli tej samej co Gryfy. Kolejny mecz przeciwko tej samej ekipie, już jutro. Także na wyjeździe. Przypomnę, że drużyna z Grand Rapids będzie kończyć sezon zasadniczy u siebie, gdzie przeciwnikami będą Milwaukee Admirals. bezapelacyjni liderzy tej samej Dywizji.

Poniedziałek:

Stało się to, co wynikało jasno z przepisów dotyczących Conditioning Stints. A więc Husso został ściągnięty z powrotem do :det: . Co było przecież spodziewanym ruchem.

Wtorek:

W szerokim składzie :grg: z oczywistych względów robi się coraz ciaśniej. Więc odesłanie Riley'a Sawchuka do Toledo. Było rozsądnym ruchem. Tam faza posezonowa zaczyna się, już w ten weekend.

Środa:

W ciągu dnia ogłoszono, że entry-level z :det: oraz ATO do końca tego sezonu z :rg:. Podpisał obrońca Shai Buium, który wraz z młodszym bratem. Wygrał w tym sezonie Frozen Four (łącznie drugi tytuł w ciągu 3 lat). Dziś wśród dziennikarzy skupionych przy organizacj iz Detroit. Pojawiły się wpisy, że ma wystapić w jutrzejszym starciu.

Jeszcze innymi ruchami kadrowymi było oficjalne odesłanie Edvinssona oraz Aston-Reese'a, na zaplecze. Co się tyczy Czarnika, to został wystawiony na waivers, więc dopiero dziś wieczorem dowiemy się, czy przeszedł (tego się spodziewam). Cała wspomniana trójka, jeśli już. Wystąpi dopiero w piątkowym meczu. Czemu trudno się dziwić.

Teraz krótkie omówienie wydarzeń z minionej nocy. Sztab, nadal nie mógł skorzystać z usług Gettingera, oraz Shine'a. Z kolei z grypą wciąż walczył Söderblom. Czyli jeszcze przed wzmocnieniami ekipa miała swoje braki. Choć, już czytałem, że dwóch pierwszych ma być jutro dostępnych. Jak zobaczycie poniżej. Czwarta formacja nadal trzymała się twardo, a przecież jest największym eksperymentem.

Wyjściowy skład:

Hirose-L'Esperance-Luff
Mazur-Kasper-Berggren
Hanas-Lombardi-Spezia
Johannes-Finnie-Hall

Šimek-Rafferty
Johansson-Didier
Wallinder-Tuomisto

Cossa
Hutchinson


Z tego co widzę, Gryfy dobrze zaczęły mecz. Dość szybko stwarzając sobie kilka okazji, gdzie chyba najlepszą była ta akcja duetu Rafferty/L'Esperance. Przy czym Wallstedt robił swoje. Z resztą Cossa nie pozostawał mu specjalnie dłużny. W pierwszych 20 minutach obaj byli bezbłędni (11-7 w celnych strzałach dla GRG). Za to, początek drugiej tercji. Obfitował w emocje. Po nieco niepewnym zachowaniu Cossy oraz sekwencji w której rywale oddali kilka strzałów. Skapitulował raptem po półtorej minuty. Ale po kilku chwilach gospodarze złapali karę. Co z kolei pozwoliło Gryfom spokojnie budować grę kombinacyjną. Luff potrzebował raptem 21 sekund, aby pokonać młodego Szwedzkiego bramkarza. Pokazując przy okazji cały swój kunszt weterana. Po kilkunastu minutach dołożył drugie trafienie. Także w liczebnej przewadze. W między czasie. Sfrustrowani gracze ekipy z Iowa. Próbowali zaleźć, za skórę swoim przeciwnikom. A Cossa pozostawał solidnym ogniwem, gdy to rywale mieli swoje dobre okazje. Do tego miał fizyczne wsparcie swoich partnerów, przy przepychankach. Niestety w końcówce pękł po raz drugi, ale winić należy raczej jednego z obrońców, który nie potrafił poprawnie wybić krążka. Z resztą po upłynięciu 40 minut. Sędziowie musieli interweniować, gdyż Johannes oraz Johansson. Nie cackali się z rywalami. W trzeciej odsłonie Luff, nadal kontynuował dobrą grę. Był taki moment, gdy wypuścił się z kontrą i w ostateczności oddał gumę do Mazura, ale młokos nie potrafił pokonać Wallstedta. Kolejnym momentem, przy którym warto się zatrzymać był ten, gdy dwóch graczy Iowa, jednocześnie wylądowało w boksie kar. Czyli Gryfy miały pełne 2 minuty w 5-on-3. Ale nie przekuły tego, na bramkę. Może dlatego, że Berggren wylądował w boksie kar po ponad minucie. 60 minut nie przyniosło rozstrzygnięcia. A część kolejnego PP, przeszła także, na dogrywkę. W której podopieczni Watsona dwukrotnie trafiali w słupek. Wszystko wyjaśniło się więc w serii rzutów karnych, gdzie wspomniany Berggren był jedynym, który trafił do siatki. Natomiast Cossa zatrzymał wszystkie próby rywali.

Nagłówek z prasy: Matt Luff's two-goal game and Jonatan Berggren's shootout-winning tally pushed the Grand Rapids Griffins past the Iowa Wild in a 3-2 shootout victory at Wells Fargo Arena on Friday.

Sebastian Cossa owned a .931 save percentage (27-of-29), which helped him tie Jimmy Howard's record of 10 consecutive road contests with a point from the 2005-06 campaign. The victory restored a three-point gap between the Griffins and the Rockford IceHogs for second place in the Central Division. Alongside his shootout winner, Berggren picked up two helpers to put him at 32 points (16-16--32) in his last 27 outings.


 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-20, 14:40   

Na bezpośrednim zapleczu trwa ostatni weekend sezonu regularnego. Druga cześć tego wyjazdowego dwumeczu przeciwko Iowa Wild, za nami. Jednak tym razem podopieczni Watsona, nie poradzili sobie najlepiej. Dzięki czemu piątkowe zwycięstwo Rockford Ice hogs z Chicago Wolves. Przybliżyło ich tylko na jeden punkt. A więc Gryfy, zmarnowały okazję do tego, aby utrzymać dystans. Jest to, o tyle istotne, że drużyna z Rockford ma do rozegrania jeszcze dwa mecze. Dziś przeciwko Milwaukee Admirals, czyli liderami dywizji, ale jutro ponownie zmierzą się z Wolves. Z kolei drużyna z Grand Rapids, ma przed sobą tylko starcie z tymi samymi Admirals w niedzielny wieczór. Podsumowując wynika z tego prosty wniosek. Jeśli Ice Hogs urwą dzisiejszej nocy więcej, jak jeden punkt. To oni w pełni będą kontrolować swój los, mając w ostatniej kolejce słabszego przeciwnika.

Ruszam z chronologią. ;)

Czwartek:

Zgodnie z przypuszczeniami. Okazało się, że Czarnik, bez problemu przeszedł przez waivers list. I zostało oficjalnie przesunięty do :grg: .

Piątek:

W środku tygodnia wspominano, na X o tym, że Gettinger oraz Shine, mają wrócić do składu po kontuzji. I tak też się stało. Dodając do tego fakt, że wiadomy tercet z NHL. Na dobre wrócił do Grand Rapids (Edvinsson, Aston-Reese, Czarnik). W związku z zakończeniem sezonu w :det: . Jedynym graczem, który minionej nocy pozostawał poza szerokim składem, był Söderblom. Nadal odczuwający dolegliwości związane z chorobą (grupa).

Jeśli spojrzymy niżej i porównamy ten skład z tym sprzed dwóch dni. Od razu zauważymy, że tamtejsza czołowa formacja. Została przeniesiona na miejsce trzeciej linii. Czyli druga pozostała nietknięta. Dodatkowo do czwartej przesunięci zostali Hanas oraz Lombardi. Natomiast na prawym piórku tym razem pojawił się powracający Gettinger. Z kolei "nową" pierwszą formację stanowili Czarnik i na flankach Aston-Reese & Shine. Czyli dwóch graczy, którzy wrócili z NHL oraz ten, który wrócił do pełni sił. W bloku obronnym było podobnie. Trzecia para pozostała bez zmian. Natomiast w Top-4 zabrakło Rafferty'ego, czy Didiera, za których wskoczyli Edvinsson, a także debiutujący, na poziomie pro, Buium. Co było zapowiedziane przez obserwatorów skupionych wokół Gryfów. W bramce bez zmian, ale to też no brainer, skoro Cossa, miał wejść w odpowiedni rytm przed fazą PO. A przy okazji stoczyć kolejny korespondencyjny pojedynek z Wallstedtem.

Wyjściowy skład:

Aston-Reese-Czarnik-Shine
Mazur-Kasper-Berggren
Hirose-L'Esperance-Luff
Hanas-Lombardi-Gettinger

Edvinsson-Johansson
Buium-Šimek
Wallinder-Tuomisto

Cossa
Hutchinson


Napisałbym, że pierwsze 20 minut stało pod znakiem bramkarskiego warsztatu z obu stron. Patrząc na urywki. Cossa miał kilka dobrych interwencji, a do tej sytuacji z końcówki, gdy para obronna Gryfów. Pozwoliła na to, aby grający kiedyś w ich barwach Elson. Wypuścił się z samotną kontrą, którą przekuł, na prowadzenie gospodarzy, na 46 sekund przed przerwą. Ciekawym obrazkiem był też sam początek, gdzie Buium szybko sprawił, że rywal zarobił na nim, aż 4 minuty karne, ale niestety obyło się bez konsekwencji, dla Wild. Nieco później Kasper obsłużył Johanssona eleganckim podaniem, ale Wallstedt, był na posterunku. Kolejne 20 minut opiewało w sporo walki, a obie ekipy oddawały mniej strzałów. Tym bardziej bolało, gdy w końcu Milne, trafił za plecy Cossy. Raptem po 6 sekundach kary dla Johanssona. Tak więc gospodarze prowadzili, już 2-0. I wygalało, na to, że ekipa z Grand Rapids potrzebuje mocnego kopa w trzeciej tercji. Nic takiego nie nastąpiło. W początkowej fazie ostatniej odsłony. Najwięcej uwagi po stronie Wild skupił Lambos. Bowiem strzelił trzecią bramkę, a kilka chwil później wylądował w boksie kar. To nie był pierwszy raz, gdy Gryfy grały w liczebnej przewadze (także w tej tercji). Ale tym razem Czarnik potrafił ten fakt wykorzystać. Z resztą udanie podawał Edvinsson, który odcisnął swoje pozytywne piętno w tym meczu. Wówczas pozostawał niecały kwadrans do końca meczu. Niestety kilka minut później. Beckman ponownie dał gospodarzom 3 bramkowe prowadzenie, nieco wcześniej udanie blokując strzał. Cały mecz skończył się wyraźną porażką 4-1, czego możliwe konsekwencje omówiłem w jednym z pierwszych akapitów.

Nagłówek z prasy: The Grand Rapids Griffins concluded their final road game of the regular season with a 4-1 loss to the Iowa Wild at Wells Fargo Arena on Friday.

Sebastian Cossa's road point streak was halted at 10 games (8-0-2), which is tied with Jimmy Howard's record from 2005-06. The Griffins posted a 7-1-0-0 record in their eight-game series against Iowa. Grand Rapids holds a one-point advantage over the Rockford IceHogs for second place in the Central Division. In their return from Detroit, both Austin Czarnik (1-0--1) and Simon Edvinsson (0-1--1) bagged a point.


 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-22, 16:42   



Śpieszę z dobrymi wiadomościami.

Gryfy wywalczyły sobie przewagę własnego lodu w pierwszej rundzie. Także dzięki wygranej po dogrywce z Milwaukee Admirals. minionej nocy. Jak do tego doszło skoro Rockford Ice Hogs, byli tak blisko, aby pokrzyżować im plany. Otóż w sobotnią noc. Ci sami Ice Hogs nie poradzili sobie z Admirals, przegrywając wysoko w regulaminowym czasie gry. To sprawiało, że niedzielę Gryfy potrzebowały jedynie punktu. Do tego ostatni mecz sezonu Ice Hogs, przeciwko Wolves. Zaczynał się o godzinę wcześniej. Więc, gdy już było wiadomo, że wygrali oni dopiero po dogrywce. Stało się banalne, że wystarczy tylko punkt. Drużyna z Grand Rapids się zmobilizowała. I przycisnęła swojego rywala. Aby później w dogrywce dorzucić jeszcze jedno trafienie i podkreślić, że potrafią kontrolować swój los do końca. Samo skromne zwycięstwo z Admirals. Było o tyle ważne, że w season series pozwoliło im to, wyrównać porachunki. Obie dywizyjne ekipy grały ze sobą 8 razy, a to, było 4 zwycięstwo Gryfów (dokładny bilans: 4-3-1-0). Więc jeśli teoretycznie mieliby spotkać się w kolejnej rundzie. Podopieczni Watsona, będą mogli się ślizgać bez kompleksów.

Niedziela:

Okazało się, że Söderblom, nadal nie był zdolny do gry. A sztab trenerski zdecydował, że Cossa i tym razem będzie starterem. Doszło także do kosmetycznych zmian w czwartej formacji. Osobowo Hanasa zastąpił Spezia, który przy okazji zamienił się stronami z Gettingerem. W defensywie na macierzystą lewą stronę do rugiej pary wrócił Johansson. W trzeciej pojawił się Viro. Z kolei w pierwszej Edvinsson dostał za partnera Didiera, czyli Kapitana druzyny. Niżej, na prawej stronie znalazł się Rafferty, a Fiński duet w ostatniej uzupełnił Tuomisto.

Wyjściowy skład:

Aston-Reese-Czarnik-Shine
Mazur-Kasper-Berggren
Hirose-L'Esperance-Luff
Gettinger-Lombardi-Spezia

Edvinsson-Didier
Johansson-Rafferty
Viro-Tuomisto

Cossa
Hutchinson


Jak to, ostatnio bywa w kontekście Gryfów. Pierwsze 20 minut, było bezbramkowe. Po ich stronie wyróżniał się przede wszystkim Kasper, który w pewnym momencie był bardzo bliski zdobycia przyjemnej dla oka bramki, która mogłaby trafić do posezonowych montaży. Wcześniej była też sytuacja z niezaliczoną bramką dla Admirals. Z resztą słusznie. Druga odsłona to, już był nieco inny wymiar. Nie brakowało kar po obu stronach, ale to w okolicach połowy meczu. Ta, którą zainkasował Didier. Okazała się dość kosztowna, gdy Alex Campbell pod sam jej koniec, gdy na przedpolu bramki zrobiło się tłoczno. Strzałem z backhandu, umieścił gumę za plecami Cossy. Nim skończyła się dryga odsłona. Próbkę swoich umiejętności w destrukcji dał Johansson. W trzeciej tercji drużyna z Grand Rapids, znając przy okazji wynik innego meczu. W końcu powróciła do wywierania presji na rywalu. Pierwsze kilka minut było takim wstępniakiem i gdy Pärssinen wylądował, na ławce kar. Gryfy wreszcie sforsowały Grosenicka, gdy formacja z weteranami, dała o sobie znać. L'Esperance posłał mocny strzał z okolic lewego bulika i mieliśmy remis, na nieco ponad 12 minut przed końcową syreną. Jeszcze wcześniej nie brakowało emocji po gwizdku. Gdzie głównymi postaciami byli Mazur, czy Spezia. Pilnujący, aby poszczególni gracze Admirals. Nie poczuli się zbyt pewnie. Najważniejszy, jednak był fakt, że Gryfy dowiozły ten remis do 60 minuty. Wówczas stało się jasne, że mają w garści pierwotny cel. I mogą walczyć dalej.

W początkowej fazie dogrywki. Raptem po 47 sekundach. Cossa zachował spokój w sytuacji 2-on-1. Co niecałe półtorej minuty później. Pozwoliło jego partnerom, na udany odwet. Gdy najpierw Johansson starał się zaskoczyć Grosenicka, a po kilku chwilach Czarnik oddał strzał. Odbity od sylwetki Mazura i mijający bramkarza gości. Obaj z czasem utonęli w objęciach partnerów.

Napisałbym, że w trakcie tego season finale. Prym wiedli bramkarze. A szczególnie Cossa, który potwierdził, że jest mocnym punktem tej ekipy. To było jego 22 zwycięstwo w sezonie. Co jest najlepszym wynikiem wśród debiutujących, na tym poziomie bramkarzy. Od czasu 23 wygranych, jakie w kampanii 2012-13 zanotował Petr Mrázek.



Teraz sprawa terminarza w pierwszej rundzie. Pamiętajmy, że na tym etapie w AHL, obowiązuje system best of 5, czyli gra się tylko do 3 zwycięstw.

Game 1– Sat Apr. 27 – GR at Rockford, 8:00
Game 2– Wed May 1 – Rockford at GR, 7:00
Game 3 – Fri May 3 – Rockford at GR, 7:00

*Game 4 – Sun May 5 – GR at Rockford, 5:00
*Game 5 – Fri May 10 – Rockford at GR, 7:00


Jak widać pierwsze starcie w najbliższą sobotę, na wyjeździe. Zakładam, że wszyscy istotni gracze będą w pełni sił, aby Watson miał do dyspozycji każdy możliwy wariant.
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-26, 21:20   

Jutro startuje faza posezonowa dla :grg: . Rywal jest dobrze znany, a szczegóły można uzupełnić choćby, na klubowej oficjalce: Let the fun begin

Ewentualnie zaglądnąć do twórczości Shapiro: Simon Edvinsson carrying NHL confidence into AHL playoffs

Od siebie dodam, że po dzisiejszym treningu. Dało się słyszeć, jak Edvinsson wspominał o tym, że jego partnerem jutro ma być Johansson. Z kolei klubową jedynką między słupkami będzie Cossa. Nie ma pewności, czy Söderblom, będzie w do dyspozycji. 22-latek od 4 tygodni zmaga się z jakimś paskudnym choróbskiem. Więc zakładam, że skoro nie trenował. Wcale nie jest bliski powrotu.

Warto też posłuchać ostatniego odcinka LORW. Gdzie gościem jest Rinaldi, który udanie sumuje końcówkę sezonu i rzuca nieco światła, na najbliższą rywalizację. Sam zapewne skrobnę coś w niedzielę, gdy będzie szansa pozbierać myśli po pierwszym meczu.

 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3713
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-28, 12:50   

Pierwsze zwycięstwo w fazie PO, na koncie :grg: !

Jest o czym pisać, gdyż podopieczni Watsona, mieli przy okazji mnóstwo szczęścia. Ale po kolei. Przez cały tydzień spokojnie śledziłem przygotowania do pierwszego starcia. Właściwie do tego wyjazdowego, gdyż takie są niuanse układania kalendarzy w AHL. Było nieco roszad w formacjach, gdyż Watson z pewnością chciał to, tak poukładać. Aby nie brakowało umiejętności, ale też twardości. Dlatego tak, a nie inaczej sformował także defensywę. Z resztą sami spójrzcie poniżej. Nie podlegało jednak dyskusji, że całe grono czołowej klubowej młodzieży: Mazur, Berggren, Kasper, Edvinsson, Johansson, Wallinder, czy Cossa. Miało wystąpić, na lodzie w prominentnych rolach (Top-6, Top-4, Top G). A przypominam o tym ze względu, na różnej maści krytyków. ;)

Wyjściowy skład:

Mazur-Czarnik-Berggren
Hirose-Kasper-Luff
Aston-Reese-Gettinger-Shine
Spezia-Lombardi-L'Esperance

Press box: Finnie. Hall, Hanas, Johannes, Söderblom (choroba)

Edvinsson-Johansson
Wallinder-Rafferty
Šimek-Tuomisto

Press box: Buium, Didier, Newpower, Viro

Cossa
Hutchinson

Press bos: Gylander


Początek, był naprawdę trudny. Po 29 sekundach Tuomisto trafił, na ławkę kar. A kilkadziesiąt sekund później. Cossa popisał się świetną interwencją. Karę wybroniono, ale nim wybiła 5 minuta meczu. Johansson delikatnie zgubił krycie, a co za tym idzie. Teplý miał więcej miejsca na przedpolu, aby oddać strzał z klepki, który pokonał młodego bramkarza Gryfów. A to ożywiło tamtejszych kibiców. Oczywiście drużyna z Grand Rapids, się nie poddawała. Bowiem po kilku minutach to Mazur, był bliski pokonania Staubera. Generalnie czołowa formacja potrafiła przycisnąć. Tak więc po 20 minutach, gospodarze skromnie prowadzili, ale przewagę w celnych strzałach miały Gryfy (11-9).

Ten trend był kontynuowany. Ale kluczowe były obrony 25-letniego bramkarza Ice Hogs. Z tego co czytałem. Były momenty, gdy krążek prawie nie opuszczał strefy obronnej drużyny z Rockford. Ale można było przeczuwać, że w końcu także oni dostaną swoje szanse. Tak się stało po upłynięciu ponad 11 minut, z drugiej odsłony. Znany z występów w NHL, Sanford. Nie został dobrze strefowo przypilnowany, przez podopiecznych Watsona, a konkretnie Edvinssona. Więc mógł się zastanowić, gdzie uderzyć. Przymierzył i poszukał prawego okienka bramki Cossy, więc prowadzenie Ice Hogs wzrosło do dwóch trafień. W moim odczuciu Cossa, nie do końca zachował pełen wachlarz możliwości. Był agresywny, skrócił kont, ale też biernie operował prawą ręką, czyli tą która trzymała kija. Wręcz odsłonił odrobinę miejsca, zamiast przeciąć tor lotu krążka. Trudno. Gorzej, że po wznowieniu gry i dosłownie kilkunastu sekundach. Berggren zarobił mocny cios w plecy od jednego z rywali. I szybko się nie podniósł. Sędziowie przerwali grę, ale obyło się bez kary. Z kolei 23-letni Szwed później wrócił na lód. To był właśnie obraz tego o czym pisałem wcześniej podczas końcówki sezonu. Kilku graczy Rockford w tych między dywizyjnych potyczkach. Czuło się niemal bezkarnie. Zazwyczaj był to Seney. Notabene Kapitan Ice Hogs. Wracając jednak do meczu. W końcówce drugiej tercji. Gryfy miały jeszcze okazję do gry w liczebnej przewadze. Pierwszej i jak się okazało później jedynej. Nic z tego nie wyniknęło, ale w liczba celnych strzałów w tej części wynosiła ostatecznie: 12-6. Łącznie po 40 minutach: 23-15, dla Gryfów.

Stało się więc jasne, że goście muszą dać z siebie coś ekstra, jeśli mają powalczyć o wynik. Trzecia tercja pełna była fizyczności, gdyż choćby Berggren, nadal był głównym celem ataków, różnych rywali (w drugiej odsłonie Ross, czy wspomniany Sanford). Nim minęła druga minuta Kasper oraz Phillips wylądowali w boksie kar. Na lodzie zrobiło się nieco więcej miejsca. To okazało się zbawienne, dal zmysłu ofensywnego Edvinssona, który po przejęciu krążka pod własną bramką. Pognał przed siebie. I w końcu odegrał gumę do znajdującego się obok Shine'a. A ten zmieścił krążek pomiędzy parkanami Staubera. I guma wtoczyła się do bramki przy lewym słupku. Zrobiło się więc tylko 2-1! Kilka minut później dobrą pracą w destrukcji popisał się Johansson, który umiejętnie powstrzymał Reichela. A więc także drugi z młodych Szwedzkich obrońców. Zrehabilitował się za wcześniejsze pomyłki. Gryfy poczuły, że mogą odrobić całą stratę. Starały się naciskać, ale przez długie minuty nic z tego nie wychodziło. Dopiero, na niecałe 4 i pół minuty przed końcową syreną. Spezia obsłużył idealnym podaniem. Wjeżdżającego nieco później do strefy obronnej rywala Lombardiego. Który następnie poszukał miejsca pod prawym ramieniem Staubera. Co dało jego ekipie drugie trafienie i doprowadziło do remisu! Do 60 minuty wynik, nie uległ zmianie. Ale w liczba celnych strzałów wciąż przemawiała za Gryfami: 11-7 (łącznie 34-22). Wreszcie to, że goście przejęli inicjatywę w tym starciu. Przełożyło się solidny comeback. ;)

Dogrywka:

Doliczony czas gry w moim odczuciu przebiegał pod dyktando podopiecznych Watsona (3-0 w celnych strzałach). Wydaje się, że kontrowersyjna decyzja sędziów, gdy upływały nieco ponad 4 minuty doliczonego czasu gry. Pozwoliła kontynuować akcję gościom. Krążek trafił do Berggrena, który mając przy sobie obrońcę. I tak znalazł sposób, aby wpakować gumę do siatki, tuż obok Staubera. Zostając największym bohaterem, za co po meczu został wyróżniony. Tym, który nie cackał się z Kapitanem Ice Hogs, był Czarnik. I to właściwie on najczęściej stawiał się rywalom fizycznie. W korelacji do tego z jaką zaciekłością traktowali oni wcześniej Kaspera, a szczególnie Berggrena. Dlatego nie mam skrupułów i ogromnie się cieszę, że właśnie w taki sposób zakończył się ten mecz. Cossa (łącznie 20 obron) o którym wspominałem głównie na początku. Miał na przestrzeni meczu kilka ważnych obron. Z resztą od końcówki drugiej tercji. Nie dał się więcej pokonać i to był także jego tryumf. Mam nadzieję, że jeden z wielu.

Teraz rywalizacja wraca do Grand Rapids. Dwa kolejne starcia będą w Van Andel Arena (środa & piątek). A jako, że na tym etapie fazy PO. Gra się tylko do 3 zwycięstw (best-of-5). Z pewnością pojawi się szansa, aby dobić rywali. Choć przeczuwam kolejne mocne batalie. Trener Watson ma inne opcje dotyczące aspektu fizycznego. Tak w defensywie (Newpower), jaki w ofensywie (Johannes). Sądzę, że nie zabraknie bójek, nawet jeśli nie przemodeluje zwycięskiego składu. Zobaczymy. :P

Pomeczowe multimedia:

  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Design by Forum Komputerowe
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,11 sekundy. Zapytań do SQL: 11